Jak jeden "be"

Recenzja zestawu Arma Hobby

Arma Hobby zgodnie z obietnicą wypuszcza kolejne nowe zestawy umożliwiające budowę miniatur lotniczych z biało-czerwoną szachownicą, mniejszą lub większą. Po brytyjskim Huraganie przyszła kolej na konstrukcję spod czerwonej gwiazdy. Mowa oczywiście o Jaku 1b w skali 1:72, który właśnie trafił do sprzedaży.

Uwaga

Niniejszy artykuł powstał w oparciu o egzemplarz modelu dostarczony przez producenta- firmę Arma Hobby, za co w tym miejscu serdecznie dziękuję.

Jaki Jak w siedem-dwa?

Lipcowa zapowiedź nowego Jakowlewa od Army spotkała się z dość ciepłym przyjęciem modelarzy zarówno w kraju jak i za granicą. A nie jest przecież tak, że modeli tego samolotu w skali 1:72 brakuje. Jest przecież niezniszczalny ZTS Plastyk, którego każdy modelarz (chyba powinienem już dodać „starszej daty”) sklejał! W końcu te same wypraski w różnych pudełkach są z nami już od lat siedemdziesiątych. Ano właśnie, nijak mają się one do współczesnego poziomu modeli wtryskowych.

Swoje powiedział w tym temacie także ukraiński A-model, który w 2001 roku wypuścił dwa zestawy do budowy Jaka 1, tyle że w wersji z garbem za kabiną. Jednak kto miał do czynienia z wypraskami tego producenta, szczególnie tymi starszymi, ten zapewne woli omijać je szerokim łukiem.

W 2016 roku w temat zagłębił się także czeski Brengun, który od tej pory systematycznie wypuszcza kolejne wersje swojego modelu- z garbem, bez garba, z nartami, bez nart... Jakkolwiek poziom wykonania jest oczywiście nieporównywalny z dwoma wyżej wymienionymi, są to jednak nadal „shortruny” z pewnymi ich osobliwościami i niedostatkami. Do tego nawet wersja bez garbu nie jest dokładnie tą samą którą zajęła się Arma Hobby.

Wybór tematu na model był więc jak najbardziej trafiony i np. mnie osobiście bardzo odpowiada. Co prawda troszkę bardziej byłbym kontent z garbatego Jaka, ale nie zmienia to faktu że z niecierpliwością oczekiwałem premiery.

Expert

Arma Hobby przyzwyczaiła już nas do wypuszczania swoich modeli w dwóch wariantach. Podstawowy („Model kit”), oznaczany kiedyś jako „Junior Set”, to po po prostu standardowy zestaw wyprasek z kalkomaniami. Nie o nim jednak będziemy tutaj rozprawiać, gdyż wydany zostanie później.

W pierwszej kolejności na rynek trafił „Expert Set” (numer katalogowy 70027)- te same wypraski doprawione dodatkami w postaci blaszki fototrawionej i folii maskującej. Edycja ta zawiera także bogatszy zestaw oznaczeń umożliwiający wybór z aż sześciu malowań (w zwykłym zestawie przewidziane są trzy). Nią właśnie zajmiemy się poniżej.

No dobrze, dla pełnego obrazu wspomnę jeszcze o trzeciej wersji- plastikowych wypraskach solo, które można było zamówić w internetowym sklepie producenta. Jednak była to (tak jak w przypadku wcześniejszego Hurricane’a) tylko przedpremierowa opcja, obecnie już niedostępna.

Pudło

Opakowania plastikowych modeli od Army od początku utrzymane są w jednolitej dla danej linii szacie graficznej. Nie inaczej jest i w przypadku otwieranego z boku pudełka kryjącego nowego Jaka.

Na froncie całkiem przyjemny dla oka malunek przedstawiający polskie maszyny z 1PLM. Autorstwa Marcina Góreckiego, który w krótkim czasie w zasadzie zdominował pudełka polskich producentów.

Boxart

Zdawkowy dość opis opakowania zazwyczaj wystarczy, tym razem jednak chciałbym chwilę poświęcić wspomnianej frontowej ilustracji. Z dwóch powodów.

Po pierwsze- malunek p. Góreckiego bezpośrednio nawiązuje do antycznych już pudełek w jakich można było niegdyś kupić Jaka z ZTS Plastyk (seria Mikro72). Ot takie mrugnięcie okiem w kierunku starszych wiekiem modelarzy.

Po drugie- Arma zawarła w zestawie oznaczenia do obu samolotów znajdujących się na boxarcie. Co odczytuję jako dość zabawny, aczkolwiek zapewne niezamierzony przytyk w kierunku IBG Models, którego to zestawy czasem nie zawierają w ogóle oznaczeń do maszyn przedstawionych na froncie opakowania (zdaje się że pierwszy RWD-8 przetarł szlak tej dziwnej praktyce).

Wnętrzności

Wewnątrz pudełka, zgodnie z przyjętą polityką wydawcy, znajdziemy jedną wypraskę z szarego plastiku zawierającą wszystkie podstawowe elementy płatowca. No dobra, jest i druga- przezroczysta, z oszkleniem. Ale maleńka więc się nie liczy. Do tego arkusz oznaczeń, instrukcja montażu i malowania, blaszka fototrawiona oraz arkusik samoprzylepnych masek. Dwa ostatnie elementy charakterystyczne dla wydania „Expert”.

W sumie całkiem niezły pakiet mający umożliwić budowę przyzwoitej miniatury w zasadzie bez sięgania po zewnętrzne dodatki. Oczywiście jeżeli tylko odpowiada nam zaproponowana przez producenta konfiguracja płatowca. Ale nie uprzedzajmy faktów, przejdźmy do bliższej inspekcji elementów zestawu.

Z nosem w plastiku

Zacznijmy dość tendencyjnie- od kadłuba, który został tu i ówdzie poznaczony delikatnymi wklęsłymi liniami podziału. Niewiele ich, bo i konstrukcja Jaka dużego pola do popisu w tym względzie nie przedstawia.

Żeby jednak nie było za nudno projektant modelu porwał się na odwzorowanie nitowania (po raz pierwszy u tego producenta). Wyszło moim zdaniem co najmniej dobrze i niejedna firma „z tradycjami” mogłaby się poczuć zawstydzona (taki Airfix chociażby). Obok subtelnych linii nitów zaznaczone zostały także zamki mocujące ściągane panele poszycia. Jeżeli komuś mało, uwadze polecam także górną krawędź nitowanej płyty widocznej na poniższym zdjęciu.

Dobrego wrażenia dopełnia także subtelnie odwzorowane ugięcie płóciennego poszycia w tylnej części samolotu. Z tym mieliśmy jednak do czynienia już przy wcześniejszym modelu Army (Hawker Hurricane Mk.I).

Wewnątrz kadłuba też nie wieje nudą. Z połówkami odlane zostały bowiem segmenty kratownicy kokpitu oraz kilka detali wyposażenia.

Na obu burtach oczywiście.

Spojrzenie na kadłub nie wyczerpuje jednak tematu nitowania w tym modelu- wspomnieć wypada także o dolnej powierzchni skrzydeł, gdzie dostrzec można również nity wypukłe.

Razem z dolną partią płata odlana została pozbawiona detali powierzchni chłodnica (elementy fototrawione temu zaradzą), którą to przykryć należy gustowną owiewką.

Górna powierzchnia skrzydeł jest zdecydowanie nudniejsza, chociaż wskaźniki paliwa odwzorowane wklęsłymi liniami mogą pozytywnie zaskoczyć. Nie zaskakują natomiast krawędzie spływu- są po prostu cienkie, a to już u Army widzieliśmy.

Od strony wewnętrznej części mamy odwzorowane detale wnęk podwozia głównego.

Łącznik utrzymujący górne powierzchnie w całości stanowi podstawę kokpitu (ze środkową butlą, którą musimy zgiąć i przykleić- dość oryginalne rozwiązanie), do którego montujemy podłogę.

Na co z kolei możemy przykleić drążek sterowy i pedały orczyka- elementy które często w modelach 1:72 są zwyczajnie toporne. W przypadku Jaka daleko im jednak do tego.

Sterownice uzupełniają pulpity przełączników i dźwigni montowane na burtach kadłuba, całkiem delikatne jak na element wykonany we wtrysku.

Plastikową tablicę przyrządów z zaznaczonymi tarczami zegarów pokładowych możemy uzupełnić kalkomanią, lub wykorzystać części fototrawione. Ale o tych ostatnich może później.

Oczywiście co by pilot cały lot nie stał mamy i fotel. Z siedziskiem o trochę grubawych krawędziach...

...i oparciem o dość wyrazistej fakturze. Widoczne wgłębienie było w oryginale otworem przez który przechodziły pasy, więc jak ktoś ma ochotę- może wiercić.

Temat wnętrza kokpitu wyczerpuje przednia ściana (szkoda że na ramce brak mechanizmu przeładowania działka), półka z miejscem na radio za plecami pilota (do której montujemy szybę pancerną)...

...oraz celownik montowany jak to w Jakach- dość charakterystycznie.

Górna część okapotowania silnika została odwzorowana jako oddzielny element z delikatnie zaznaczonym nitowaniem, spinkami mocującymi metalowe panele poszycia oraz lufą karabinu maszynowego, która to wymagać będzie troszkę więcej uwagi. Ot choćby nawiercenia. Delikatne oszlifowanie tylnej krawędzi panelu z wyraźnym zgrubieniem także nie zaszkodzi.

Trójłopatowe śmigło zostało zaprojektowane jako jeden element, więc ból głowy związany z prawidłowym ustawieniem poszczególnych łopat został nam oszczędzony. Te ostatnie warto jednak przeszlifować.

Zainteresowani propagowaniem w modelarstwie realizmu kinetycznego ucieszą się zapewne że ich troski nie są obce projektantowi modelu. Znaczy się plus za „kręcące się śmigiełko”.

W przykrywającym je kołpaku warto moim zdaniem zatroszczyć o się o otwór wylotowy dla kadłubowego działka.

Podobnie przydałoby się potraktować wydechy.

Jakiś czas temu Arma Hobby zrezygnowała z produkcji żywicznych detali. Teraz pokazała że w sumie słusznie- po co żywica, jak plastik wygląda tak.

Poważnie, koła to jeden z najlepiej wyglądających elementów tego modelu.

Zespół kółka ogonowego także prezentuje się nie najgorzej. Obok niego na ramce można natomiast znaleźć golenie podwozia głównego.

Które uzupełnić należy delikatnymi wspornikami. Wzmożona uwaga nie tylko przy montażu, ale i wycinaniu z ramki wtryskowej wskazana.

Temat podwozia zamykają osłony, które także naznaczone są zarówno wypukłymi...

...jak i wklęsłymi nitami.

Na koniec zerknijmy jeszcze na stateczniki poziome, odlane razem z powierzchniami sterowymi. Taki mały krok wstecz w stosunku do Hurricane’a.

Jednak generalnie rzecz biorąc cała ramka sprawia bardzo dobre wrażenie. Intensywne poszukiwania ujawniają co prawda parę felerów odlewu tu i ówdzie, ale raczej niewielkiego kalibru. Bo na przykład cienka nadlewka w okolicy przejścia skrzydło-kadłub jest zupełnie bez znaczenia, a zapadnięcie tworzywa na spodniej części kadłuba (tuż za miejscem na płat) nie powinno sprawić wielkich kłopotów z usunięciem. Widać więc postęp także i pod tym względem.

Oszklenie

Wszelkie przezroczystości modelu załatwia jedna mała ramka, na której znajdziemy tylko dwa elementy. Pierwszym jest oszklenie kokpitu w zamkniętej konfiguracji.

Drugi to natomiast szyba pancerna montowana za głową pilota.

Jak widać obie części prezentują się całkiem dobrze pod względem przejrzystości, szczególnie biorąc pod uwagę ich grubość.

Do oceny bardzo dobrej jednak troszkę brakuje- bliższe oględziny ujawniają pewne niejednorodności tworzywa, zniekształcające widok. Nie jakoś tragicznie, ale mogłoby być lepiej.

Wielbiciele bardziej przewiewnych kokpitów będą tym razem musieli kombinować sami. Producent nie przewidział bowiem opcjonalnych elementów do wykonania otwartej kabiny. Chociaż wtedy marudzenia o grubość szkiełka było by pewnie jeszcze więcej...

Maski

Mały arkusik znajomo wyglądającego żółtego papieru samoprzylepnego zawiera szablony pomocne zarówno przy malowaniu kół jak i oszklenia kabiny.

Ot ułatwienie, chociaż w przypadku Jaka maskowanie kabiny nie przedstawia sobą jakiegoś wielkiego wyzwania.

Elementy fototrawione

Dołączona blaszka nie oszałamia rozmiarami i zawiera tylko kilka najpotrzebniejszych elementów, takich jak na przykład pasy pilota. Jest nawet i tablica przyrządów pokładowych- nie wypominając nic pewnej firmie z trzyliterowym sktrótowcem w nazwie. Do tego parę detali do wnętrza kabiny oraz siatki chłodnic. Fajnie, chociaż w moim egzemplarzu trafiły się niedotrawienia otworów w pasach (łatwe do zaradzenia). Wygląda też na to, że klisze odpowiedzialne za trawienie dwóch stron blaszki lekko się rozjechały- przez co np. sprzączki pasów są lekko przesunięte.

Arma Hobby zerwała już wcześniej z tradycją dodawania przezroczystej kliszy z nadrukiem zegarów. Do stworzenia tablicy z blaszki wykorzystać mamy kalkomanię (i plastikowy element, który wymagać będzie ogołocenia z detali- płaskiej alternatywy na ramce wtryskowej brak). Bardziej leniwych czytelników zapewne ucieszy informacja, że firma Yahu Models już zapowiedziała wypuszczenie fabrycznie malowanych paneli gotowych do montażu.

Kalkomanie

Przyzwoitych rozmiarów arkusz oznaczeń został wydrukowany jak to u Army- przez Techmod. Ponoć przygotowany został w nowej technologi, opracowanej wspólnie przez dwa wymienione przedsiębiorstwa.

Na czym ta nowość polega nie wiem, co widzę natomiast to świetnej jakości wydruk, do którego nie za bardzo jest o co się przyczepić. Brak przesunięć, nasycone kolory i precyzja detali robią bardzo dobre wrażenie.

Nawet mikre napisy eksploatacyjne (dwa komplety- miło) zostały wydrukowane bardzo wyraźnie. Bez problemu można je odczytać- oczywiście pod warunkiem że jesteśmy zaznajomieni z cyrylicą i mamy dobry wzrok.

Swastyki do malowania zdobycznego podzielono na dwie części, co by się niemiecki cenzor nie domyślił że są, ale przynajmniej są (nie to co u takiego np. Airfiksa, który udaje że wspomniany symbol nie istniał).

Oczywiście najważniejszego, tj. jak te oznaczenia się nakładają, tudzież reagują na wspomagającą chemię, nie jestem w stanie na tym etapie stwierdzić. Mam tylko nadzieję że chociaż w połowie tak dobrze jak wyglądają.

Instrukcja

Przez proces budowy przeprowadzą nas estetyczne i co najważniejsze czytelne rysunki montażowe zawarte w broszurze formatu A5. Nie są już tak upchane jak miało to miejsce w poprzednich zestawach, więc w zasadzie nie mam na co narzekać.

Chociaż ograniczenie sugerowanych farb modelarskich do palety jednego producenta (Hataka), nadal mi się nie podoba. Są co prawda nazwy oryginalnych kolorów i numery FS więc to w sumie żaden problem, ale wydaje mi się że początkujący modelarze (lub Ci nie za bardzo zapoznani z tematem VVS) docenili by i sugestie z innych palet podane na tacy.

Jak już przy temacie malowania jesteśmy- każdy z zaproponowanych przez producenta samolotów został przedstawiony na kolorowych rzutach, oprócz przebiegu kolorów kamuflażu wyjaśniających także położenie głównych oznaczeń.

Rozmieszczenie napisów eksploatacyjnych przedstawiono natomiast na oddzielnych rysunkach, z korzyścią dla czytelności informacji.

Na koniec Arma Hobby zaprasza nas do odwiedzenia swojej witryny internetowej, gdzie znaleźć można szersze omówienie historii egzemplarzy zaproponowanych do wykonania, a także erratę naprawiającą dwa zupełnie błahe błędy instrukcji.

Malowania

Z pudełka edycji „Expert” możemy wykonać jedną z pięciu zaproponowanych maszyn. Podkreślam- maszyn, bo wersji malowania to mamy sześć. Wybrać możemy więc szaro-szarą maszynę z 1PLM, oczywiście z szachownicą (więc wiadomo- plus dla zestawu).

Drugiego szarego Jaka z tej samej jednostki, wyróżniającego się jednak napisem fundacyjnym (w sumie mamy więc obie maszyny z pudełkowej ilustracji).

Rosyjski samolot z 148IAP, we wcześniejszym czarno-zielonym typie kamuflażu.

Tę samą maszynę w niemieckich rękach, a tym samym ze zmienionymi oznaczeniami (ale co ciekawe- z widocznym nadal napisem fundacyjnym).

Rosyjskiego Jaka w zimowym wdzianku.

Oraz uzębioną maszynę z pułku „Normandie-Niémen”, znaczy się dosiadaną przez francuskiego pilota.

W recenzji Hurricane’a Army narzekałem na monotonie dołączonych malowań, tutaj nie pozostaje mi nic innego jak siedzieć cicho. Nie dość że mamy międzynarodowe towarzystwo, to jeszcze pod względem kamuflażu jest bardzo różnorodnie. Brawo.

Podsumowując

Po lekturze powyższego chyba jest już wszystko jasne. Kolejny raz Arma Hobby wypuściła na rynek model lepszy od poprzedniego, a przecież wydany nieco wcześniej Hurricane daleki był od kiepskiego. Jakowlew natomiast, m.in. dzięki ładnie odtworzonemu nitowaniu prezentuje się na ramkach jeszcze bardziej atrakcyjnie.

Jasne, tu i ówdzie można znaleźć parę powodów do krytyki- ot np. takie oszklenie odstaje jakością od reszty elementów. Nie zmienia to jednak faktu że dostaliśmy do rąk naprawdę solidną podstawę do budowy miniatury Jaka 1b w mojej ulubionej skali. Wiekowy ZTS Plastyk może spokojnie udać się na dawno należną emeryturę.

MMXIX
Wszelkie zdjęcia/rysunki ilustrujące powyższy artykuł, jeżeli tylko nie zaznaczono inaczej, zostały wykonane i/lub nalezą do autora wpisu. Wszystkie użyte na niniejszej stronie znaki i nazwy firmowe lub towarowe należą i/lub są zastrzeżone przez ich właścicieli i zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych. Jeżeli jakieś treści zawarte w powyższym artykule naruszają Twoje prawa, skontaktuj się z właścicielem witryny (formularz dostępny w zakładce "autor").