G jak Kobuz

Recenzja zestawu IBG Models

Gdy IBG Models wypuszczał na rynek modele Karasia, w pierwszej kolejności była to między innymi miniatura prototypowego PZL 42. Nie dziwi więc kompletnie że i teraz, przy jedenastkach w skali 1:72, w pierwszym rzucie otrzymaliśmy zestaw z Kobuzem, czyli P.11g. Równie licznie produkowanym co rzeczony protoyp nurkowca.

„G” w skali 1:72

Do tej pory jedyną opcją umożliwiającą budowę Kobuza prosto z pudła w skali 1:72 była wydana w 2012 roku żywica firmowana przez firmę Yellow Box. Dość kontrowersyjna dodajmy, i to nie ze względu na swoją raczej przeciętną jakość. Powodem było opracowanie modelu we współpracy z czeskim MPM, tyle że bez wiedzy tego ostatniego. Otóż punktem wyjścia modelu-matki najwyraźniej były części z wydanych niewiele wcześniej czeskich modeli P.11/P.24, co producent tychże nie przyjął zbyt dobrze. Ba, firma MPM była tak wstrząśnięta tym jakże niespotykanym procederem, że sama zapowiedziała wydanie limitowanej edycji modelu P.11g. Na który, gdyby brać tę zapowiedź na poważnie, czekalibyśmy nadal.

Tym samym model IBG jest mile widzianym wypełnieniem w zasadzie pustej niszy- bo zajmowanej do tej pory przez dwa niedostępne modele (zakupienie Yellow Boxa, jak już ktoś się zdecydował, nie było łatwe nawet tuż po premierze).

Déjà vu

Opisywany poniżej zestaw częściowo bazuje na ramkach znanych z równocześnie wydanego modelu P.11a, który to został już przeze mnie zrecenzowany na tych łamach. W związku z tym, podobnie jak IBG, postanowiłem wykorzystać fragmenty tamtego opracowania (tyczące się wspólnych elementów, ot chociażby oszklenia). Uczucie déjà vu w pewnych momentach jest więc całkowicie usprawiedliwione.

Opakowanie

Kobuz kryje się pod numerem katalogowym 72523 i został zapakowany tak jak to IBG ma w zwyczaju. Za duże, otwierane od góry pudełko o charakterystycznej dla modeli lotniczych tego producenta czerwonej obramówce.

Wieko po raz kolejny zajmuje ilustracja autorstwa Marcina Góreckiego, zdaje się że trochę ładniejsza od tej z P.11a.

Zawartość

W P.11a już było dużo ramek, a tu jest ich jeszcze więcej. Tyle ich, że standardowego rozmiaru pudełko prawie nie wydaje się zbyt duże (ale tylko prawie).

Prócz plastiku dostajemy także instrukcję montażu formatu A4, wydrukowaną w kolorze na kredowym papierze.

Oraz woreczek z blaszką fototrawioną, przezroczystą kliszą do tejże oraz arkuszem oznaczeń.

Zanim bliżej przyjrzymy się poszczególnym elementom zestawu, spróbujmy uporządkować to ramkowe eldorado.

Klęska urodzaju

Dwanaście. Na tylu ramkach wtryskowych rozmieszczone są części Kobuza. Jedenaście wykonanych z szarego tworzywa i jedna przezroczysta. Alfabetycznie idąc mamy więc- ramkę „A” zawierającą m.in. chłodnicę.

„B” na której znaleźć można koła.

„D” z okapotowaniem silnika.

„J” z dwułopatowym śmigłem i osłoną silnika.

„K” z mnogością przezroczystości.

„L” m.in. z połówkami kadłuba.

„M” z trójłopatowym śmigłem oraz kołami w owiewkach.

„N” z silnikiem i lotkami.

„U” z płatem w trzech częściach.

„V”, m.in. z zastrzałami, zarówno skrzydeł jak i podwozia.

„Y” zajętą głównie przez elementy kokpitu.

I świąteczną „Z”, bo z bombkami.

Co bardziej bystry modelarz od razu zauważy, że części jest więcej niż potrzeba i co nieco nam po budowie zostanie. A to co wykorzystamy jak się przedstawia z bliska? Spójrzmy.

Z bliska

Zacznijmy od kadłuba, który tak jak w przypadku modelu P.11a pokryty jest siatką dosyć cienkich, ale wyraźnych linii podziału blach. Do tego dochodzą inne, zarówno wklęsłe jak i wypukłe detale, a całość robi całkiem pozytywne wrażenie.

Nitowania brak, zaznaczono za to spinki blokujące panele dostępowe. Biegnące wzdłuż kadłuba listwy wzmacniające zaznaczono za pomocą zwykłych linii podziału.

Tylna płoza odlana została razem z połówkami kadłuba.

Zaproponowano nam też część wewnętrznej struktury w okolicy kokpitu, którą to ślady po wypychaczach taktownie omijają.

Segment dolnej części kadłuba zawierający wyrzucany zbiornik paliwa został odwzorowany jako oddzielny element, ze slotami na wklejenie goleni podwozia. Uzyskanie poprawnej geometrii tego ostatniego spoczywa na modelarzu.

Prawdziwym wyzwaniem będzie za to wyłuskanie z gąszczu kanałów wlewowych kolektora wydechowego.

Serio, szczerze życzę powodzenia wszystkim.

Na tej samej ramce znajdziemy także okapotowanie silnika, jedno z dwóch. Tutaj z przetłoczeniami (i brzydkim szwem) na obwodzie.

Drugą wersję, gładką, znajdziemy na całkiem innej mini-ramce i jest to jedyny element jaki z niej wykorzystamy. Oczywiście o ile wykorzystamy.

Skrzydła z delikatną żłobkowaną fakturą robią bardzo pozytywne wrażenie. Podobnie jak w P.11a można zauważyć iż niektóre segmenty, mimo iż gołym okiem wyglądają tak samo, trochę inaczej odbijają światło. Ciekawe (w tym przypadku efekt ten można zaobserwować także na górnej powierzchni skrzydeł).

Dolne powierzchnie płata prezentują się równie dobrze, z delikatnym żłobkowaniem i wystającymi listwami.

Owiewki wyrzutników łusek odlano razem ze skrzydłami, wszystkie identyczne (co jest poprawne). Wgłębienia imitujące L-kształtne otwory mogłyby mieć jednak wyraźniejsze krawędzie.

Przewidziane zostały także modne ostatnio fajki wyrzutników.

Lufy karabinów maszynowych zostały odlane razem z górną połówką płata. Ciekawe ile z nich wytrwa na swoim posterunku do końca budowy?

Resztę uzbrojenia strzeleckiego, w postaci imitacji dwóch kadłubowych karabinów Vickers, znajdziemy na najmniejszej ramce zestawu.

W sąsiedztwie dysz Venturiego i chłodnicy, która jakkolwiek ładna, lekko traci detal na samym środku.

Temat uzbrojenia wyczerpują bomby, sztuk cztery.

Jak można było zauważyć na kilku wcześniejszych zdjęciach, powierzchnie sterowe skrzydeł zostały przygotowane jako oddzielne elementy. Z drobnym żłobkowaniem i cienkimi krawędziami spływu. Okupują one jedną z mniejszych ramek.

Tuż obok znaleźć możemy makietę silnika, tym razem udającą motor Mercury VIII. Wykonana została jako jeden element, na całkiem przyzwoitym poziomie. Może nie oszałamia detalami, ale biorąc pod uwagę jak bardzo będzie wyeksponowana w gotowej miniaturze- wystarczy.

Powyższy silnik uzupełnia osłona karteru przygotowana jako samodzielny element.

Nie tylko lotki, a wszystkie powierzchnie sterowe zostały zaprojektowane jako oddzielne części. Statecznik poziomy ze sterem wysokości...

...czy ster kierunku…

...wraz ze statecznikiem pionowym pokryte są podobnie jak skrzydła delikatnym żłobkowaniem.

Na ramce ze wspomnianym sterem rezydują także elementy wnętrza, takie jak podłoga…

...delikatne segmenty kratownicy kokpitu…

...czy panel instrumentów pokładowych (trochę płaski, tarcze zegarów nie są w żaden sposób zaznaczone).

Kokpit uzupełnia fotel pilota (taki sobie), w bezpośrednim sąsiedztwie którego rezyduje drążek sterowy...

...oraz zastrzały podwozia głównego.

Zastrzały płata natomiast rozrzucono pomiędzy dwoma ramkami.

Jednym z wyborów jakie stawia przed nami zestaw IBG jest śmigło. Możemy zastosować dwu- lub trzy-łopatowe. W obu przypadkach odlane razem z kołpakiem, co skutkuje koniecznością usunięcia nadmiaru plastiku u podstaw łopat.

Drugim wyborem są koła podwozia głównego. Mamy zwykłe, takie jak w P.11a.

Oraz istne kuriozum. Koła w owiewkach wykonane jako jeden element.

Z jednej strony mamy więc oddzielne powierzchnie sterowe czy silnik odseparowany od osłony karteru, a z drugiej strony coś takiego. Tak samo chybione rozwiązanie jak łączenie w jedno śmigła z kołpakiem, na które upiera się IBG. Bo w Karasiach na przykład było to samo. W przypadku kół natomiast, dzięki grubości wynikowego elementu, mamy dodatkowo zaserwowane wklęśnięcia tworzywa, które pod znakiem zapytania stawiają obecność okolicznych detali.

Co gorsze, obawiam się że ramka ta przewidziana jest dla rodziny modeli P.24, która to niechybnie nadchodzi. Okropnie wyglądający model P.24 Mistercrafta, który można obecnie kupić w sklepach, ma owiewki jak przystało- oddzielne. A rodowód tych wyprasek sięga lat osiemdziesiątych...

„Szkło”

Dołączona ramka przezroczysta wygląda na stały składnik nadchodzących zestawów z P.11 od IBG. Z prostej przyczyny- jest uniwersalna, zawiera elementy dla kilku wersji. Takie jak wiatrochron w kilku odmianach, czy zasuwana osłona dla Kobuza. Ucieszy to zapewne modelarzy, którzy lubią jak im po budowie zostaje jakiś „bonus”.

Mniej radosny jest natomiast fakt, że oszklenie nadal stanowi słaby punkt modeli IBG i jest według mnie stanowczo za grube.

Co prawda zestaw zawiera elementy fototrawione i kliszę, które umożliwiają budowę oszklenia kabiny w bardziej atrakcyjnej wizualnie formie, ale jednak nie każdy będzie chciał z tej opcji skorzystać. A jak już przy blachach jesteśmy...

Elementy fototrawione

Niezbyt dużych rozmiarów blaszka fototrawiona także jest elementem uniwersalnym, stąd też mnogość celowników czy ram wiatrochronu. Całość wykonana na bardzo dobrym poziomie, niewątpliwie jest mile widzianym dodatkiem.

Blaszkę uzupełnia przezroczysta klisza, również uniwersalna, zawierająca tylko i wyłącznie elementy do wykonania bardziej realistycznego oszklenia.

Ano właśnie. Szkoda że IBG uporczywie pomija w blachach tablice przyrządów pokładowych. Tym bardziej że odpowiednik plastikowy jest zwyczajnie słaby. Nie wiem czym tę niechęć do tablic tłumaczyć, sympatią do Yahu Models?

Kalkomanie

Wspomnianą tablicę znajdziemy za to na arkuszu kalkomanii, wydrukowanym przez rodzimy Techmod. A, resztę oznaczeń dla maszyn zaproponowanych przez producenta oczywiście też.

Jakości druku trudno coś zarzucić, zresztą spójrzmy bliżej.

Całkiem nieźle, tylko czemu gwiazdy prześwitują przez ostrza kos?

Instrukcja montażu...

Broszura przygotowana została na typowym dla tego producenta poziomie. Kredowy papier, kolor, wyraźne rysunki.

Już wspominałem o tym przy omawianiu modelu P.11a, ale tutaj wręcz prosi się o to by w wykazie ramek modelu zaznaczono w jakiś sposób elementy nadmiarowe, których nie wykorzystamy podczas budowy. Łatwiej byłoby się zorientować w tym gąszczu części.

...i malowania

Biorąc pod uwagę temat, producent nie miał tutaj za bardzo pola do popisu, stąd też odrobina fantastyki w zaproponowanych kamuflażach. Wszystkie maszyny przedstawione zostały na kolorowych rzutach, wyjaśniających także sposób rozmieszczenia kalkomanii.

Podobnie jak w modelu P.11a, zestawienie sugerowanych farb w formie tabeli zawiera odniesienia do pięciu popularnych palet modelarskich (Vallejo, Hataka, Life Color, Mr. Hobby, AK Interactive), co w dobie producentów usilnie promujących jedną, mniej lub bardziej powiązaną ze sobą markę, zasługuje na pochwałę.

3xG

Z zestawu możemy wykonać jedyny prototyp P.11g, w przypuszczalnym malowaniu jakie nosił podczas wrześniowych walk. To jedyna jako-tako osadzona w rzeczywistości opcja.

Domniemany wygląd jedynego prototypu (za IBG Models)

Pozostałe dwie to już czysta fantastyka, dla osób preferujących trochę luźniejsze podejście do tematu.

Malowania całkowicie fikcyjne (za IBG Models)

Szkoda że producent nie zdecydował się na fikcyjne malowania zdobyczne (na przykład z krzyżami, bo przecież wiadomo- „niemcy-ulubieńcy”), była by większa różnorodność. Ale nie narzekam.

Wynik

Jeszcze parę lat temu nikt nie spodziewał się wtryskowego modelu jakiejkolwiek wersji jedenastki, a co dopiero tak niszowego Kobuza. Cieszy więc fakt że czasy się zmieniają, a my dostajemy modele o naprawdę wysokim poziomie wykonania. Bo pomimo kilku wad, mniejszych, większych i tych osobliwych, zdaje się być to miniatura godna polecenia. Chociaż raczej nie osobom początkującym.

Tylko proszę IBG, w P.24 owiewki kół jak przystało na porządny model.

MMXIX
Pokrewne tematy:
Wszelkie zdjęcia/rysunki ilustrujące powyższy artykuł, jeżeli tylko nie zaznaczono inaczej, zostały wykonane i/lub nalezą do autora wpisu. Wszystkie użyte na niniejszej stronie znaki i nazwy firmowe lub towarowe należą i/lub są zastrzeżone przez ich właścicieli i zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych. Jeżeli jakieś treści zawarte w powyższym artykule naruszają Twoje prawa, skontaktuj się z właścicielem witryny (formularz dostępny w zakładce "autor").