24 po grecku
IBG Models nie kazało nam zbyt długo czekać na kolejny model samolotu z „mewim płatem”. Po dwóch „jedenastkach”, tym razem padło na konstrukcję z rodziny P.24, a konkretniej wersję „g” jak Grecja. Jej właśnie przyjrzymy się poniżej.
Odrobina historii
P.24 to temat zdaje się trochę bardziej lubiany przez producentów zabawek politechnicznych niż P.11. Dotychczas przez rynek modelarski przewinął się szereg zestawów podejmujących ten temat, w tym niejeden umożliwiający budowę wersji z Hellady. Co prawda gros z nich stanowią modele wykonane w technologi vacu (Airmodel, WK Models, Modelland/S-Model), na które nikt już w dzisiejszych czasach nawet nie spojrzy, ale trafił się też i wielkoseryjny zestaw wtryskowy. Ba, wypraski rodowodem sięgające lat osiemdziesiątych nadal są w obiegu, firmowane obecnie przez Mistercraft. To że są równie godne uwagi jak wspomniane wytłoczki, to swoją drogą.
Na szczęście na tym nie koniec. Parę lat temu pojawił się także short-run wypuszczony przez firmę Azur, który pomimo swoich wad, był jednak o niebo lepszą opcją niż wcześniej wspomniane. Na tyle, iż można było zobaczyć nawet kilka modeli wykonanych z użyciem „czeskiej opcji”.
Niemniej jednak porządny model plastikowy „dwudziestki czwórki” nadal pozostawał w sferze marzeń wielu modelarzy, więc nie tak dawna zapowiedź IBG przyjęta została dość entuzjastycznie.
Pudło
Tradycyjnie otwierane z góry pudełko (numer katalogowy 72524) z czerwonym obramowaniem zdobi estetyczna ilustracja Marcina Góreckiego.
W środku znajdziemy bogactwo ramek, w zdecydowanej większości znanych z wcześniejszych modeli- osiem z szarego plastiku plus jedna przezroczysta.
Oprócz tego oczywiście kalkomania, mała blaszka fototrawiona (uniwersalna dla modeli P.11 i P.24) oraz instrukcja.
Ramki
Jak już wspomniałem, pomimo że jest to pierwsza wersja P.24 wypuszczona przez IBG, większość ramek już widzieliśmy. Ta nowa- „Q”, zawiera kadłub oraz parę innych elementów charakterystycznych dla wariantu greckiego.
Natomiast wywołujące uczucie déjà vu ramki to „B”, na której znaleźć można koła.
„K” z mnogością przezroczystości.
„M” z trójłopatowym śmigłem oraz drugą parą kół, tym razem w owiewkach.
„N” z silnikiem (nadmiarowym w tym zestawie) i lotkami.
„U” z płatem w trzech częściach.
„V”, m.in. z zastrzałami, zarówno skrzydeł jak i podwozia.
„Z”, z bombkami.
I „Y”, która jest dla mnie zupełną zagadką.
Dlaczego? Ponieważ nie udało mi się wydedukować jakaż to jej część ma zostać wykorzystana podczas budowy modelu. Wg instrukcji- żadna. Chyba że jestem ślepy.
Bliżej
Inspekcję zacznijmy od kadłuba, który pokryty jest siatką dosyć cienkich, ale wyraźnych linii podziału blach. Do tego dochodzą inne, zarówno wklęsłe jak i wypukłe detale, a całość robi całkiem pozytywne pierwsze wrażenie.
Może za wyjątkiem tej dziury w części ogonowej (pod slotem na statecznik poziomy), której być tam nie powinno.
Nitowania brak, są za to spinki blokujące panele dostępowe. Biegnące wzdłuż kadłuba listwy wzmacniające zaznaczono za pomocą zwykłych linii podziału, a tylna płoza odlana została razem z połówkami kadłuba.
Zaproponowano nam także część wewnętrznej struktury w okolicy kokpitu, którą to ślady po wypychaczach na szczęście omijają.
Zerknięcie wewnątrz kadłuba wyjaśnia pochodzenie wspomnianego wcześniej otworu. Winowajcą jak widać jest nadgorliwy wypychacz.
Tym razem chłodnica (a raczej chłodnice) została odlana razem z połówkami kadłuba. Prawie się udało, bo żeberka co prawda nie zanikają, ale jeden z łączących je prętów w moim egzemplarzy jest lekko zdeformowany.
Segment dolnej części kadłuba zawierający wyrzucany zbiornik paliwa został odwzorowany jako oddzielny element, ze slotami na wklejenie goleni podwozia. Uzyskanie poprawnej geometrii tego ostatniego spoczywa na modelarzu.
Okapotowanie silnika, w rezultacie zastosowania form suwakowych, stanowi jedną część.
Podwójna gwiazda silnika Gnome-Rhone składa się za to z dwóch podzespołów…
...uzupełnionych osłoną z „łezkowatymi” otworami zwróconymi w przeciwnym kierunku niż w oryginale...
...oraz kolektorem wydechowym, który w przeciwieństwie do tego z Kobuza, nie będzie się modelarzom śnił po nocach.
Pozostając w temacie zespołu napędowego pozostaje nam wspomnieć o podsilnikowym wlocie powietrza do gaźnika. W sumie fajnie że krawędzie otworu są „pocienione”, chociaż dla tej wersji to i tak bez różnicy bo element trzeba przyciąć.
Na nowej ramce znajdziemy także elementy do wnętrza kokpitu. Nową podłogę.
Zagłówek i płaską tablice przyrządów bez jakichkolwiek zegarów.
Oraz wzmocnienie na którym opiera się rzeczona tablica. Które warto by odchudzić i pozbawić dwóch „zegarów” będących zdaje się odwzorowaniem wyposażenia do prób w locie z bułgarskiego P.24b.
Ostatnim „świeżym” elementem jest statecznik pionowy z delikatnym żłobkowaniem blach pokrycia i nitowaniem, które dziwnym trafem z jednej strony jest wyraźniejsze niż z drugiej.
Resztę elementów widzieliśmy już w Kobuzie, więc będę się tutaj trochę powtarzał (tyczy się to zarówno tekstu jak i zdjęć). Skrzydła z delikatną fakturą robią bardzo pozytywne wrażenie.
Dolne powierzchnie płata prezentują się równie dobrze, z delikatnym żłobkowaniem i wystającymi listwami.
Owiewki wyrzutników łusek odlano razem ze skrzydłami, wszystkie identyczne (co jest poprawne). Wgłębienia imitujące L-kształtne otwory mogłyby mieć jednak wyraźniejsze krawędzie.
Lufy karabinów maszynowych zostały odlane razem z górną połówką płata. Ciekawe ile z nich wytrwa na swoim posterunku do końca budowy?
Temat uzbrojenia wyczerpują bomby, sztuk cztery.
Wszystkie powierzchnie sterowe samolotu zostały przygotowane jako oddzielne elementy. Lotki z drobnym żłobkowaniem i cienkimi krawędziami spływu.
Statecznik poziomy ze sterem wysokości.
Czy ster kierunku uzupełniający pokazany wcześniej statecznik pionowy.
Niezbędnym uzupełnieniem kokpitu jest oględnie mówiąc niezachwycający fotel pilota, w bezpośrednim sąsiedztwie którego na ramce rezyduje drążek sterowy...
...oraz zastrzały podwozia głównego.
Zastrzały płata natomiast rozrzucono pomiędzy dwoma ramkami.
Trójłopatowe śmigło zostało odlane razem z kołpakiem, co skutkuje koniecznością usunięcia nadmiaru plastiku u podstaw łopat.
Zestaw zawiera dwie wersje kół podwozia głównego. Mamy nieosłonięte.
Oraz koła w owiewkach wykonane jako jeden element.
Cóż, tego się obawiałem. Szkoda.
„Szkło”
Dołączona ramka przezroczysta to stały składnik zestawów P.11/P.24 od IBG. Jest uniwersalna, zawiera elementy dla kilku wersji. Takie jak wiatrochron w kilku odmianach, czy zasuwana osłona dla omawianej tutaj miniatury. Ucieszy to zapewne modelarzy, którzy lubią jak im po budowie zostaje jakiś „bonus”.
Mniej radosny jest natomiast fakt, że oszklenie nadal stanowi słaby punkt modeli IBG i jest według mnie stanowczo za grube.
Co prawda zestaw zawiera elementy fototrawione i kliszę, które umożliwiają budowę oszklenia kabiny w bardziej atrakcyjnej wizualnie formie, ale jednak nie każdy będzie chciał z tej opcji skorzystać. A jak już przy blachach jesteśmy...
Elementy fototrawione
Niezbyt dużych rozmiarów blaszka także jest elementem uniwersalnym, stąd też mnogość celowników czy ram wiatrochronu. Całość wykonana na bardzo dobrym poziomie, niewątpliwie jest mile widzianym dodatkiem.
Blaszkę uzupełnia przezroczysta klisza, również uniwersalna, zawierająca tylko i wyłącznie elementy do wykonania bardziej realistycznego oszklenia.
Ano właśnie. Szkoda że IBG uporczywie pomija w blachach tablice przyrządów pokładowych. Tym bardziej że odpowiednik plastikowy jest zwyczajnie słaby. Nie wiem czym tę niechęć do tablic tłumaczyć, sympatią do Yahu Models?
Kalkomanie
Wspomnianą tablicę znajdziemy za to na arkuszu kalkomanii, wydrukowanym przez rodzimy Techmod. Resztę oznaczeń dla maszyn zaproponowanych przez producenta zresztą też.
Uwagę zwraca białe logo PZL- żadne z proponowanych malowań nie przewiduje jego użycia. Jednak przy odrobinie samozaparcia można zrobić maszynę z numerem bocznym „129”, które takie oznaczenie nosiła.
Wybór koloru godła ze „stodwójki” został pozostawiony modelarzowi.
Jakości druku trudno coś zarzucić, chociaż tradycyjnie tablica instrumentów pokładowych narysowana jest dość słabo.
Instrukcja montażu...
Broszura przygotowana została na typowym dla tego producenta poziomie. Kredowy papier, kolor, wyraźne rysunki.
Kolejny raz wspomnę tylko, że warto by w wykazie ramek modelu zaznaczyć w jakiś sposób elementy nadmiarowe, których nie wykorzystamy podczas budowy.
...i malowania
Producent zgodnie z tytułem zestawu zaproponował nam same greckie maszyny, przedstawione w instrukcji na kolorowych rzutach, wyjaśniających także sposób rozmieszczenia kalkomanii.
Podobnie jak w poprzednich modelach P.11, zestawienie sugerowanych farb w formie tabeli zawiera odniesienia do pięciu popularnych palet modelarskich (Vallejo, Hataka, Life Color, Mr. Hobby, AK Interactive), co w dobie producentów usilnie promujących jedną, mniej lub bardziej powiązaną ze sobą markę, zasługuje na pochwałę.
3x24
Z zestawu możemy wykonać miniaturę całkowicie srebrnej maszyny z numerem bocznym 116. Znane mi zdjęcie tego samolotu przedstawia go ze zdemontowanym uzbrojeniem, więc jak ktoś połamie wszystkie lufy podczas sklejania...
Druga opcja to „102” o dwukolorowym kamuflażu na górnych powierzchniach i błękitnym spodzie. Egzemplarz ten często przedstawiany jest z małą białą trzynastką na stateczniku pionowym (ot chociażby na pudełku omawianego zestawu), nie znam jednak zdjęć na których byłoby to oznaczenie widoczne. Tak czy owak niepewnego numerku i tak nie znajdziemy na arkuszu kalkomanii.
Ostatni wariant to maszyna „109” różniącą się od poprzedniej jednym dodatkowym kolorem kamuflażu.
Jest więc w miarę różnorodnie i pod tym względem nie ma na co narzekać.
Podsumowanie
Cóż tu wiele pisać. Jak ktoś widział któreś z wcześniejszych „jedenastek” od IBG to w sumie wie czego się spodziewać. Całkiem ładny model z delikatną żłobkowaną fakturą pokrycia gdzie trzeba. Do tego rozczarowująco grube oszklenie i nieprzystające do obecnych czasów koła w owiewkach. Plus parę innych, niektórych zaskakujących jak na firmę z takim doświadczeniem (wypychacz na wylot?), niedoróbek. Jednak jak by nie było- najlepsza „dwudziestka czwórka” w tej skali.
Sklejałbym