PZL W-3SP Anakonda

Recenzja zestawu firmy Answer

Śmigłowiec Anakonda nie miał do tej pory szczęścia jeżeli chodzi o porządne modele w skali 1:72. Czy nowe opracowanie firmy Answer to zmieni? Sprawdźmy.

Answer

Producent omawianego zestawu to stosunkowo świeży gracz na rynku modeli plastikowych w skali 1:72. Pierwszy model opracowany w tej podziałce, PZL W-3A Sokół w dwóch edycjach, ujrzał bowiem światło dzienne ledwie kilka miesięcy temu. Teraz do oferty wydawcy dołączyły Anakondy, również serwowane na kilka sposobów. Dwa pudełka podejmują temat lotnictwa Marynarki Wojennej RP.

Równolegle wypuszczone zestawy

Trzecią opcją jest natomiast śmigłowiec jednostki specjalnej Grom, któremu to właśnie przyjrzymy się bliżej.

Pudło

Zestaw o podtytule „Special Forces Unit GROM Helicopter” (numer katalogowy AA72023) otrzymujemy w otwieranym od góry pudełku z malunkiem Seweryna Fleischera na wieku.

Na jednym z boków opakowania umieszczono natomiast informację o modelach jakich możemy spodziewać się w przyszłości, jak i tych wypuszczonych równolegle z omawianą edycją. Chociaż tutaj trochę nie wyszło i zamiast o trzecim pudle z Anakondą, dowiadujemy się o istnieniu zestawu, na który właśnie patrzymy.

Zawartość to całkiem sporo części plastikowych w kolorze jasnoszarym, trochę przezroczystości, dwie blaszki fototrawione, samotny element przygotowany z wykorzystaniem technologii druku 3D, arkusz kalkomanii i instrukcja.

Częściowo jest to powtórzenie plastiku znanego z wcześniej wydanych Sokołów, z którymi jednak nie dane mi było do tej pory się zaznajomić.

Plastik

Dokładniejszy przegląd zawartości zestawu zacznijmy od ramki oznaczonej literką A (ale tylko w instrukcji, na plastiku próżno jej szukać), zawierającej główne elementy kadłuba. Przy czym określenie „ramka” zostało tu użyte trochę na wyrost.

Anakonda to przedstawiciel modeli niskonakładowych (tzw. „short-run”) i jak okazuje się po bliższej lustracji połówek kadłuba – nie koniecznie tych najlepszych. Wypukłe detale powierzchni, których trzeba przyznać jest niemało, są niestety niewyraźne, z mocno rozmytymi krawędziami.

Tzn. tam gdzie są, bo takie np. listwy wzmacniające poszycia mają tendencję do zanikania. Podobnie zresztą jak linie podziału, które znikają także w najmniej spodziewanych miejscach – patrz przejście kadłub-belka ogonowa.

Szkoda, bo widać że projekt uwzględniał solidną porcję szczegółów, a efekt prezentuje się niestety bardzo słabo.

Przygotowany jako oddzielna część spód kadłuba nie wygląda aż tak źle, chociaż wymienione wyżej wady i tu występują, ot chociażby zanikające listwy w centralnej części elementu.

Ramka B sprawia trochę lepsze wrażenie.

Co prawda niektóre detale powierzchni są jak na mój gust zbyt delikatnie zaznaczone, ale są – i to nawet w całości.

Konsternacje za to budzi podłoga przedziału transportowego, zupełnie pozbawiona detali. Tym bardziej, że na suficie co nieco jednak odwzorowano.

Na ramce C dominują elementy wirnika głównego i ogonowego.

Przy czym łopaty tego pierwszego zaprojektowane zostały z charakterystycznym ugięciem.

Znajdziemy tu też jedną z tablic przyrządów pokładowych, tą niepotrzebną.

Ramka D to kolekcja różnorakich części, okraszona porcją nadlewek tworzywa.

Parę elementów do wnętrza kabiny, wyloty spalin czy głowice optoelektroniczne.

Znajdziemy tu także koła podwozia (a raczej kółka przedniej goleni i opony na tył), które całkowicie pozbawione są bieżnika, co akurat zupełnie nie zaskakuje. Gorzej że jedna strona opon (każda składa się z dwóch części) ma widoczne problemy z krągłościami.

Ramka E to zbiorowisko pomniejszych detali, których nawet nie będę próbował wymienić.

Oprócz delikatnych nadlewek plastiku można się tu także dopatrzyć paru zapadnięć tworzywa, na szczęście w prostych elementach, gdzie rozprawienie się z nimi nie powinno stanowić problemu.

W pudełku znajdziemy jeszcze jeden, mały kawałek ramki E. Ale innej ramki E (!), co zapewne znakomicie ułatwi poszukiwanie części.

Ramka H to nowe elementy przeznaczone do budowy Anakondy.

Znajdziemy tu np. fragment tylnej części kadłuba, czy charakterystyczne dla tej wersji pływaki.

Ale też i największą ilość nadlewek.

Uwagę zwraca raczej słabo prezentująca się tablica instrumentów pokładowych, na którą nie przewidziano żadnej kalkomanii – powodzenia w malowaniu!

Dla odmiany całkiem dobre wrażenie robi jej osłona z naprawdę cienką krawędzią.

Elementy przezroczyste

Oszklenie było chyba najbardziej krytykowanym elementem wypuszczonego wcześniej „siedemdwójkowego” Sokoła. W omawianym wydaniu do znanych i nie lubianych części dołączyła mała ramka z nieco innym przeszkleniem nosa Anakondy.

Oszklenie trudno nazwać wzorcowym. Pomimo całkiem niezłego pierwszego wrażenia, bliższe przyjrzenie się ujawnia nieładne nierówności struktury wewnętrznej tworzywa.

Jest i sławna skaza w drzwiach przedziału transportowego – chociaż tym razem części tej nie użyjemy, a druga wersja wygląda trochę lepiej.

Na ramkach transparentnych znajdziemy także szereg pomniejszych detali, takich jak np. reflektory czy malutkie przeszklenie dla głowicy optoelektronicznej.

O dziwo, pomimo widocznych niejednorodności tworzywa, przejrzystość „szkła” do najgorszych nie należy.

Oczywiście najsłabiej pod tym względem wypadają drzwi przednie z wypukłymi szybami, ale to chyba nikogo nie dziwi.

Szkoda że producent nie wyposażył modelu w samoprzylepne maski. Rozumiem że to dodatkowe komplikacje i koszty, ale w przypadku tak mocno oszklonej maszyny było by to jak najbardziej mile widziane.

Wydruk 3D

Prawdziwą zagadkę stanowi za to dołączony do zestawu element żywiczny, przygotowany z wykorzystaniem technologi druku 3D. Poziom skomplikowania części, ani tym bardziej jej wykonania, nie uzasadnia takiego sposobu produkcji. Zabrakło miejsca na ramkach? Detal przeoczony podczas projektowania? Na prawdę nie wiem.

Jak by jednak nie było – efekt wygląda dość kiepsko, a do tego, przynajmniej w moim przypadku, żywica jest nadal lepka.

Blaszki fototrawione

Dla odmiany dołączone do zestawu blaszki fototrawione prezentują się całkiem dobrze. Większa, zawierająca m.in. siatki przedziału silnikowego czy pasy (także dla siedzisk w przedziale transportowym), jest powtórzeniem tej znanej z Sokoła, natomiast mniejsza zawiera kilka elementów tylko dla Anakondy.

Na żadnej z nich nie znajdziemy jednak tablicy przyrządów pokładowych, chociaż przygotowano w ten sposób panele przełączników montowane na suficie.

Modelarzy nieprzepadających za pracą z elementami metalowymi zasmuci zapewne fakt, iż nie da się wykonać modelu bez chociażby częściowego wykorzystania blaszek. Ot takie np plastikowe osłony przedziału silnikowego moją przygotowane otwory na fototrawione siatki i jest to jedyne rozwiązanie przewidziane w modelu.

Kalkomanie

Arkusz oznaczeń powstał we współpracy z rodzimym Techmodem i prezentuje się co najmniej dobrze.

Wydruk jest wyraźny, bez skaz, a kolory (chociaż ich niewiele) nasycone i jednorodne.

Absolutnym nieporozumieniem jest natomiast brak tablicy przyrządów pokładowych przygotowanej chociażby w tej formie. Mała rzecz, a zdecydowanie podniosłaby atrakcyjność dość słabego elementu plastikowego.

Instrukcja

Instrukcję montażu i malowania zestawu otrzymujemy w postaci złożonych, niczym nie spiętych kartek.

Biało-czarne rysunki montażowe są jednak całkiem estetyczne i dość jasno przedstawiają co gdzie należy przykleić.

Potencjalnym budowniczym zwracam uwagę na prawe drzwi przedziału transportowego. Instrukcja sugeruje użycie części nr 166 z jednolitą szybą i tak też zostało to przedstawione na sylwetkach barwnych. Przeczą temu jednak umieszczone na końcu instrukcji zdjęcia prawdziwej maszyny (i „boxart”).

Malowanie powierzchni zewnętrznych oraz rozmieszczenie kalkomanii zostało przedstawione na wspomnianych kolorowych rzutach.

Uzupełniają je skromne tabelki z sugerowanymi farbami – wydawca ograniczył się do palet firm Hataka, Bilmodels i w pewnym stopniu AK-Interactive.

Nigdzie nie znajdziemy natomiast jakichkolwiek informacji na temat kolorystyki wnętrza, co jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe.

Malowania

Answer nie rozpieszcza nas także jeżeli chodzi o dostępne w zestawie malowania. Widoczne na wcześniejszych zdjęciach sylwetki barwne przedstawiają wszystkie dostępne w zestawie opcje. Tak, są tylko dwie i obie przedstawiają tą samą maszynę z numerem bocznym 510. Dosyć skromnie, oględnie mówiąc.

Podsumowanie

Cóż, jak ktoś spodziewał się wielkoseryjnego modelu na poziomie światowej czołówki, to będzie zawiedziony. I to mocno. Nowa Anakonda to bowiem „shortrun” i to niestety taki, w którym nie do końca wszystko zagrało.

Najgorzej prezentują się połówki kadłuba, gdzie zmarnowany potencjał projektu widać najmocniej. Tym bardziej, że w Sokole nie wyglądało to ponoć tak źle, co oznaczać może trudności z utrzymaniem odpowiedniego standardu produkcji. Problemy z procesem wtryskiwania zdaje się sugerować także powszechnie krytykowane oszklenie, którego elementy są gładkie, a niedoskonałości pojawiają się w strukturze wewnętrznej plastiku. Czy producent podejmie się (o ile to możliwe) poprawy zaistniałej sytuacji pozostaje kwestią otwartą.

Negatywnie na ocenę zestawu wpływają także niektóre niezrozumiałe, przynajmniej dla mnie, decyzje wydawcy. Brak sensownej tablicy przyrządów pokładowych czy całkowite pominięcie w instrukcji kolorystyki wnętrza to rzeczy, które nie powinny mieć moim zdaniem miejsca w nowo wydanym zestawie.

Ocenę, czy warto mierzyć się z powyższym – pozostawiam jak zwykle czytelnikom. Mnie mimo wszystko kusi.

MMXXIII
Pokrewne tematy:
Wszelkie zdjęcia/rysunki ilustrujące powyższy artykuł, jeżeli tylko nie zaznaczono inaczej, zostały wykonane i/lub nalezą do autora wpisu. Wszystkie użyte na niniejszej stronie znaki i nazwy firmowe lub towarowe należą i/lub są zastrzeżone przez ich właścicieli i zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych. Jeżeli jakieś treści zawarte w powyższym artykule naruszają Twoje prawa, skontaktuj się z właścicielem witryny (formularz dostępny w zakładce "autor").