1:48 P-39Q Airacobra
Oferta firmy Arma Hobby w skali 1:48 powiększyła się niedawno o zestawy umożliwiające budowę miniatury myśliwca P-39 Airacobra. Pierwszy na rynek trafił model w wersji „Q”, któremu przyjrzymy się bliżej.
Uwaga
Niniejszy artykuł powstał w oparciu o egzemplarz modelu dostarczony przez producenta, za co w tym miejscu serdecznie dziękuję.
Ogólniki
Estetyczna ilustracja Piotra Forkasiewicza zachęca nas do sięgnięcia po pudełko z numerem katalogowym 40010.
Wewnątrz, dodatkowa tekturowa wkładka czuwa nad bezpieczeństwem zawartości.
Na którą składa się komplet plastikowych wyprasek (trzy szare plus jedna transparentna), samoprzylepne maski, arkusz kalkomanii, instrukcja, obciążenie nosa modelu (w postaci metalowych kulek) oraz errata (z dołączonym wydrukiem 3D).
Oczywiście wszystkie te elementy są zupełnie nowe, więc czym prędzej przejdźmy do bliższej inspekcji składników zestawu.
Plastik
Zacznijmy tradycyjnie od kadłuba, podzielonego wzdłużnie na dwie główne części, zupełnie tak jak miało to miejsce w wydanym wcześniej przez tego producenta, mniejszym modelu w skali 1:72.
Na poznaczonej stosunkowo cienkimi, wgłębnymi liniami podziału blach powierzchni próżno szukać pełnego nitowania. Za pomocą wgłębień zaznaczono głównie obecność spinek paneli dostępowych.
Jako że Arma Hobby zdecydowała się na opracowanie „uniwersalnej” wypraski, dającej możliwość budowy kilku wersji P-39, niektóre detale trzeba jednak będzie usunąć.
Także światła pozycyjne na bokach kadłuba (tuż za drzwiami kabiny, poniżej niewielkiego wlotu powietrza – z jakiegoś powodu zaznaczone wypukłą linią), o których zupełnie zapomniano w instrukcji (nie wskazano ich do usunięcia, a jednocześnie są nieobecne na wszystkich rysunkach montażowych).
Grzbietowy wlot powietrza do gaźnika pozbawiony jest charakterystycznej poprzeczki, mamy za to niewielkie nadlewki na krawędzi otworu oraz zapadnięcia tworzywa przy podstawie.
W paru miejscach można dopatrzyć się także innych felerów odlewu, które spowodowane mogą być skazami na powierzchni formy. Niewielkie i łatwe do usunięcia, ale wrażenie jednak psują.
Uwagi wymagać będą także niewielkie wloty powietrza na przodzie kadłuba, które wlotami być nie powinny (wręcz przeciwnie). Błędu tego (którego udało się uniknąć w skali 1:72) dotyczy dołączona do zestawu errata z malutkim wydrukiem 3D.
W widoczne tuż nad nimi wycięcie wkleić należy sekcję z wylotami kadłubowych karabinów, odpowiednią dla budowanej wersji. Na ramce znajdziemy trzy warianty – tym razem interesuje nas tylko środkowy (a na rozmyte lufy narzekać będziemy przy wydaniu z P-400).
Innym przejawem wielowariantowości wyprasek jest trójłopatowe śmigło, a raczej śmigła – tych mamy bowiem trzy sztuki. Budując którąś z zaproponowanych w tym zestawie maszyn wykorzystamy jedno z nich, odwzorowujące wytwór firmy Aeroproducts o średnicy 11 stóp i 7 cali (część 74).
Na ramkach pozostaną zaś miniatury śmigieł Curtiss (65) i Aeroproducts (73) o średnicy 10 stóp i 5 cali.
W kołpaku (53) należy zamontować lufę działka 37mm z osłoną (19).
Wśród części znajdziemy także wariant bez osłony (36) oraz 20mm lufę (34) dedykowaną do P-400, które przydadzą się kiedy indziej. Przy czym wszystkie trzy wypadałoby moim zdaniem nawiercić.
Z P-400 pochodzą także dwunasto-rurowe wydechy (8), które zostaną nam na ramce po użyciu odpowiednich dla tej wersji zespołów sześcio-rurowych (22). Tutaj też warto zainteresować się pełnymi końcówkami, lub rozglądnąć za jakimś „aftermarketem”.
Tył kadłuba to miejsce na stateczniki. Pionowy (51+52) oraz poziomy (56+57), oba sklejane z dwóch części.
Odpowiadające im powierzchnie sterowe opracowano jako oddzielne elementy, można więc bez problemu je wychylić. Zarówno ster kierunku.
Jak i jednoczęściowy ster wysokości – tym razem z odpowiednią liczbą klapek wyważających (w przeciwieństwie do 1:72), ale i małymi niedoskonałościami odlewu.
Bez ingerencji w zestawowy plastik nie wychylimy za to lotek ani klap. Te stanowią całość ze skrzydłami.
Kwestię nitowania płata pozostawiono w zdecydowanej większości modelarzowi.
Na spodzie lewego skrzydła znajdziemy zagłębienie reflektora. Pozostałe oświetlenie płatowca odwzorowane zostało wprost z szarego plastiku (co można było zauważyć już na stateczniku pionowym).
Otwory wylotowe powietrza z chłodnic znajdujące się na spodzie centropłata uzupełniają klapy (9, 15, 31).
Wloty w krawędzi natarcia płata podzielone zostały między dolną a górną część skrzydeł.
Uzupełniający je element (40) stanowi jednocześnie tylną ścianę wnęki kółka przedniego.
Skrzydłowych Browningów (24, 25) tym razem nie użyjemy, a odpowiadające im otwory wylotowe łusek wypadałoby zaślepić (o czym instrukcja zapomniała napomknąć).
Uwagę zwracają sloty montażowe o różnym kształcie (w górnych połówkach skrzydeł), zapobiegające kłopotliwym pomyłkom.
Na wewnętrznej powierzchni zarówno górnej jak i dolnej części skrzydeł odwzorowane zostały elementy wnęk podwozia głównego.
Ich mniejsze, wewnętrzne pokrywy (54, 44), zaprojektowane wraz z fragmentem ściany, uzupełniają wsporniki (28, 29).
Zewnętrzne osłony, które początkowo przysporzyły AH problemów (o czym później), montujemy na odpowiadających im goleniach.
Koła główne budzą mieszane uczucia. Mamy bowiem absolutnie łyse opony z malutkimi napisami na bokach i niewielką skazą plastiku na każdej połówce (na oponie, tuż przy feldze).
Na front założymy jedną z dwóch dostępnych na ramkach wersji.
Budowa zespołu goleni przedniej (99, 48, 33, 13) wymaga zgięcia jednego z elementów składowych (13), o czym oczywiście informuje instrukcja.
Pokrywy wnęki przedniej, zaprojektowane jako oddzielne elementy, mają zaznaczone detale struktury po stornie wewnętrznej.
Sama zaś wnęka może pochwalić się wypukłymi nitami na elementach konstrukcyjnych.
Od góry zamyka ją półka z zarysem detali działka oraz skrzynek amunicyjnych kadłubowych karabinów maszynowych. Na jej odwrocie zaś znajdują się wgłębienia dla dostarczonych z modelem metalowych obciążników.
Detale sufitu komory mieszczącej koło znajdziemy natomiast na części będącej jednocześnie podłogą kabiny pilota, którą zaprojektowano wraz z osłoną wału napędowego śmigła widoczną we wnęce podwozia.
Jak już wspomniany został kokpit – spójrzmy jeszcze raz na połówki kadłuba, tym razem od wewnątrz. Półkoliste wgłębienia zapewnić mają odpowiednie pozycjonowanie elementów kabiny.
Projektant upchnął w modelu całkiem sporo detali wyposażenia, ot chociażby szereg przyrządów sterowniczych, które wyglądają całkiem w porządku.
Nieźle prezentuje się tablica instrumentów pokładowych, którą wzbogacić należy nie tylko o tarcze zegarów w postaci kalkomanii, ale także celownik (11).
Przednia ścianka kokpitu odwzorowana została wraz z tyłami kadłubowych karabinów maszynowych, które należy odpowiednią odgiąć.
Na drugim końcu, za całkiem niezłym fotelem pilota, ląduje wręga z opancerzeniem. Tym razem nie zapomniano o dodatkowej szybie pancernej montowanej za głową pilota – jest na ramce transparentnej.
Znajdująca się za tym wszystkim półka wymaga wywiercenia zaznaczonych od spodu otworów, w przypadku montażu radiostacji (75+76).
Teraz dwa słowa na temat podwieszeń. Pod centropłatem możemy zamontować belkę (uprzednio wiercąc odpowiednie otwory montażowe, zaznaczone po wewnętrznej stronie dolnej części płata).
Na niej zaś do wyboru – dodatkowy zbiornik paliwa, lub bardziej bojowy ładunek.
Pod skrzydłami zamontować możemy natomiast dodatkowe zasobniki strzeleckie (61, 62), których lufy (23) wymagają przycięcia.
Rzućmy jeszcze okiem na rurkę Pitote’a (5), antenę grzbietową (26) oraz antenę radionamiernika (4) wraz z podstawą (80).
Dwie ostatnie części pozostaną tym razem na ramce.
Errata, której nie ma
W początkowo oferowanych przez AH zestawach z P-39Q znaleźć można było jeszcze jeden wydruk 3D (oprócz wspomnianych wcześniej malutkich wylotów na dziób kadłuba) – pokrywy podwozia głównego.
Z prostego powodu. Projektant modelu najwyraźniej zapomniał zastosować odbicie lustrzane po skopiowaniu obiektu i na wypraskach otrzymaliśmy dwa takie same elementy.
Obecność drukowanych pokryw w pudełku oznacza, iż zmierzyć będziemy musieli się jeszcze z jednym problemem, złośliwi powiedzą tradycyjnym dla modeli AH – zapadnięciami tworzywa na górnej powierzchni płata.
Oba powyższe błędy zostały wyeliminowane w toku produkcji i nie powinniśmy się już na nie natknąć – chyba że kupimy model z obiegu wtórnego.
Elementy przezroczyste
Airacobra jest pod kilkoma względami dość niekonwencjonalną konstrukcją, jak na jednosilnikowy myśliwiec z okresu Drugiej Wojny Światowej. Ot to na przykład jedna z niewielu maszyn tego rodzaju z drzwiami typu „samochodowego”. W modelu zaprojektowano je jako oddzielne części, co umożliwia ich otwarcie (przy czym warto pamiętać że lewe otwierane były zdecydowanie rzadziej).
Resztę oszklenia kabiny przygotowano jako jeden element.
Na ramce transparentnej znajdziemy jeszcze parę detali – wspomnianą wcześniej szybę pancerną montowaną za głową pilota, uzupełnienie celownika oraz przeszklenie podskrzydłowego reflektora.
Wszytko o całkiem dobrej przejrzystości.
Maski
Dołączone do zestawu samoprzylepne maski ułatwią nam pomalowanie zarówno oszklenia kabiny jak i kół podwozia. Przy czym uwzględniono tutaj także wewnętrzne powierzchnie drzwi kabiny.
Z jakiegoś powodu rysunek w instrukcji nie bardzo zgadza się z tym co mamy na kartoniku. Na szczęście na samych maskach znaleźć można dodatkowe oznaczenia, wyjaśniające przeznaczenie mniej oczywistych elementów.
Balast
Podobnie jak w mniejszych Airacobrach Army, tak i w tym pudełku znajdziemy metalowe kulki, którymi dociążyć należy nos modelu.
Odpowiednio wyprofilowane miejsce przygotowano nad wnęką podwozia przedniego.
Kalkomanie
Za druk dołączonego do zestawu arkusza oznaczeń odpowiadał tym razem włoski Cartograf. Bliższe oględziny kartonika nie ujawniają nic, do czego można by się przyczepić.
Druk jest wyraźny, a kolory nasycone i jednolite.
Otrzymujemy dwa komplety czytelnych oznaczeń eksploatacyjnych. Wariant z wydrukowanym tłem przeznaczony jest do przemalowanej na kolor piaskowy maszyny.
Na arkusiku znalazło się również miejsce dla chodników skrzydłowych, oznaczeń na łopaty śmigła, tablicy instrumentów pokładowych czy pasów pilota.
Całość robi jak zwykle bardzo dobre wrażenie.
Instrukcja
Broszura zawierająca wskazówki na temat budowy modelu przedstawia typowy dla tego producenta poziom. Rysunki są estetyczne i czytelne, a szereg uwag na nich zamieszczonych sygnalizuje newralgiczne momenty budowy.
Sugerowane kolory farb zebrane zostały w tabeli.
Schematy malowań, jak zwykle w kolorze, zawierają również wskazówki dotyczące rozmieszczenia głównych oznaczeń.
Napisy eksploatacyjne oddelegowane zostały natomiast na oddzielny rysunek.
Cyfrowy bonus
Na karcie z erratą zawarto także link umożliwiający pobranie pliku STL z akcesoriami do samodzielnego druku 3D. Zawiera on dwa rodzaje fotela z pasami, zamki karabinów maszynowych, pokrętło trymera oraz dźwignię chłodnicy oleju.
Oczywiście niezbędny w tym przypadku jest dostęp do drukarki 3D.
Malowania
Omawiany zestaw umożliwia wykonanie miniatury w jednym z trzech malowań, które tradycyjnie zostały zasygnalizowane na tylnej ściance pudełka.
P-39Q-1 Airacobra, 46. Dywizjon Myśliwski, 15. Grupa Myśliwska, Makin, Wyspy Gilberta, koniec 1943 r.
P-39Q-10 Airacobra, 363. Dywizjon Myśliwski, 357. Grupa Myśliwska, pilot por. Clarence „BUD” Anderson, Oroville, Kalifornia, październik 1943 r.
P-39Q-15 Airacobra, 68 GIAP, 5 GIAD, zima 1944-45 r.
Tym razem (porównując z wydaniem w 1:72) Arma Hobby nie zdecydowała się na dodanie „polskiego” malowania, nawet w formie bonusa ograniczającego się do numeru na ster kierunku (szachownice można pozyskać przecież z innych źródeł). Szkoda.
Podsumowanie
Przyglądając się wypraskom trudno oprzeć się wrażeniu iż jest to w pewnym stopniu krok w tył w stosunku do poprzednich modeli tego producenta. Arma Hobby wysoko zawiesiła poprzeczkę serią Hurricane’ów w skali 1:48, między innymi znakomitymi detalami powierzchni płatowca. Tymczasem Airacobra wydaje się być zaprojektowana wg trochę innych założeń i jest pod tym względem zdecydowanie prostsza, żeby nie powiedzieć uboga.
Zmiana podwykonawcy odpowiedzialnego za produkcję form i wtrysk, o której producent informował, odbiła się niestety na jakości wyprasek. Niektóre felery, takie jak szeroko komentowane zapadnięcia plastiku na skrzydłach, udało się na szczęście usunąć w trakcie produkcji. Widać jednak, że w tej kwestii pozostało jeszcze trochę do dopracowania.
Mimo wszystko nowa Airacobra wydaje się być całkiem solidną propozycją dla modelarzy, którym nie przeszkadza kontrowersyjna uroda tego myśliwca.