Ki-43 II Hayabusa
Dłuższą chwilę trzeba było poczekać na zupełnie nowy model w skali 1:72 od firmy Arma Hobby, ale w końcu stało się – na rynek trafiło zupełnie nowe opracowanie japońskiego myśliwca Ki-43 Hayabusa. Czy było warto czekać? Sprawdźmy.
Uwaga
Niniejszy artykuł powstał w oparciu o egzemplarz modelu dostarczony przez producenta, za co w tym miejscu serdecznie dziękuję.
Ogólniki
70078 to numer katalogowy pod którym kryje się bohater niniejszej recenzji – utrzymane w charakterystycznej dla warszawskiego producenta szacie graficznej pudełko, z estetyczną ilustracją na froncie.
Na jego zawartość składają się dwie plastikowe wypraski wykonane z plastiku w kolorze szarym, jedna transparentna, samoprzylepne maski, arkusz kalkomanii oraz instrukcja.
Wszystko zupełnie nowe, czym prędzej przejdźmy więc do inspekcji poszczególnych składników zestawu.
Ramka A i B
Zacznijmy tradycyjnie od kadłuba, którego połówki poznaczone są cienkimi, acz troszkę płytkimi, wgłębnymi liniami podziału blach. Co do nitowania, cóż… zwolennicy takowego mają pełne pole do popisu.
Nie ma też co liczyć na bogactwo innych detali powierzchni, takich jak np. klapki inspekcyjne, ale to ze względu na stosunkowo prostą konstrukcję pierwowzoru.
Uwagę przyciągają za to niemałe nadlewki tworzywa wokół usterzenia pionowego. Według zeznań producenta pojawiły się one ze względu na bardzo cienki steru kierunku, który wymusił wtryskiwanie tworzywa na wyższym ciśnieniu.
I faktycznie – usterzenie pionowe jest bardzo, ale to bardzo cienkie. Tak cienkie iż łatwo dostrzec prześwitujący ślad po wypychaczu znajdujący się na jego wewnętrznej stronie. Nie zmienia to jednak faktu, że obszar ten wymagać będzie uważnej obróbki i zachowania szczególnej ostrożności również przy sklejaniu (obfite posmarowanie klejem tak cienkiego elementu to w zasadzie proszenie się o kłopoty).
Wygląda na to że oczyszczenia wymagać będą także widoczne na powyższych zdjęciach sloty montażowe na statecznik poziomy (części 4 i 5). Krawędź spływu odlanego ze statecznikiem steru wysokości również do grubych nie należy, delikatnie mówiąc.
Trochę nadmiarowego plastiku znajdziemy także na przodzie kadłuba. Na szczęście nic poważnego, choć odbiór całości lekko psuje.
Arma Hobby nie ograniczyła się w omawianych wypraskach do jednej wersji samolotu, stąd wgłębienia w przedniej części kadłuba. Wkleić w nie należy jeden z dwóch wariantów paneli bocznych.
Oczywiście pasujący do występujących w budowanym egzemplarzu rur wydechowych, których również otrzymujemy dwie wersje.
W zależności od zastosowanych wydechów, ściana ogniowa silnika może wymagać niewielkich modyfikacji, wskazanych w instrukcji.
Miniaturowa jednostka napędowa to dwie pełne gwiazdy, całkiem niezłe zresztą, których i tak prawie nie będzie widać w gotowym modelu.
Uzupełniają je m.in. części z osłonami popychaczy (fajny kanalik wlewowy, nieprawdaż?).
Cały zespół skryje się w dość mocno rozczłonkowanym okapotowaniu.
W jego górnej części umieścić należy wyloty kadłubowym karabinów (11), które warto moim zdaniem nawiercić (i oczyścić z nadlewek oczywiście).
Front samolotu zwieńczy trójłopatowe śmigło z kołpakiem.
Ale wróćmy do połówek kadłuba i rzućmy okiem w okolicę kabiny pilota, gdzie zaznaczona została struktura wewnętrzna burt.
Na nich zamontujemy parę detali wyposażenia, na które przewidziano niewielkie kalkomanie.
Tylna wręga kokpitu odwzorowana została wraz z oparciem fotela pilota, które uzupełnia niepozorne siedzisko (22).
Do tego dochodzi, montowany po sklejeniu połówek kadłuba, zagłówek w dwóch wersjach (18+19+23 lub 24). Możliwa jest także konfiguracja zupełnie pozbawiona takowego.
Ładnie prezentuje się tablica przyrządów pokładowych, którą uzupełniają nie tylko tarcze zegarów w postaci kalkomanii ale i celownik (36). Ten ostatni znajdziemy także w wariancie przezroczystym na ramce z oszkleniem.
Nieźle wyglądają również przyrządy sterownicze, takie jak np. drążek, montowane do podłogi kabiny, która to stanowi łącznik między górnymi połówkami skrzydeł.
Co ciekawe, linie na górnej powierzchni płata wydają się być odrobinę płytsze niż te na dolnej, ale śmiem wątpić iż będzie to widoczne w gotowym modelu.
Dobre wrażenie robi cienka krawędź spływu, a ugięcie płótna na lotkach zaakcentowano bardzo subtelnie, pokusiłbym się wręcz o stwierdzenie iż zbyt subtelnie (tyczy się to zresztą wszystkich powierzchni sterowych płatowca).
Dość niekonwencjonalnie rozwiązano kwestię reflektora skrzydłowego. Jego zespół podzielony została po prostu między połówki skrzydeł, co ma zarówno swoje plusy jak i minusy.
Wpatrując się uważnie we wnęki podwozia głównego, dostrzec można wypukłe nitowanie, którego nie znajdziemy w żadnym innym miejscu płata.
Niestety bliskie przyglądanie się skrzydłom ujawnia również brzydkie nierówności plastiku, z jakimi mieliśmy już do czynienia na kadłubie, tym razem trochę bardziej rozpowszechnione. Niewielkie i łatwe do usunięcia, ale jednak – no trochę nie przystoi.
Pod płatem podwiesić możemy dodatkowe zbiorniki paliwa, zawczasu nawiercając odpowiednie otwory montażowe zaznaczone po wewnętrznej stronie dolnej połówki skrzydeł. Do dyspozycji mamy zbiorniki wczesnego typu (20+28+30+33 i 21+27+29+32), montowane bezpośrednio pod skrzydłem oraz późnego typu (13+43 i 14+44), przenoszone na belkach.
Tych ostatnich także otrzymujemy dwa rodzaje.
Pod spodem samolotu zamontujemy także dwie chłodnice. Stosowaną w późniejszych seriach Ki-43 chłodnicę paliwa (22).
Oraz składającą się z dwóch części chłodnicę oleju (18+19). Bez obaw – powierzchnia z nieciekawie wyglądającym podebraniem to styk elementu z kadłubem.
Małą Hayabusę wypadałoby jeszcze uzupełnić o podwozie. Z całkiem nieźle wyglądającymi goleniami oraz ich osłonami.
Lekką konsternację wzbudzić może montaż malutkich fragmentów osłon zachodzących na skrzydła, więc podpowiadam: literką do płata, wypustkami w stronę wnęki, prawo-lewo z punktu widzenia pilota.
Koła nie oszałamiają detalami, szczególnie biorąc pod uwagę zupełny brak bieżnika.
Na koniec wspomnieć jeszcze wypada o rurce Pitota (37) i maszcie anteny (38), montowanym w Hayabusie dość nietypowo – przed kabiną.
Czyli częściach, których montaż warto zostawić sobie na koniec budowy.
Przezroczystości
Trzecia ramka plastikowa, transparentna, zdominowana została przez elementy oszklenia kabiny. Wiatrochron, który w moim przypadku oswobodził się z ramki w trakcie transportu, oraz część odsuwaną osłony. Oba o bardzo przyzwoitej grubości i przejrzystości.
Oprócz tego znajdziemy tu jeszcze dwa drobiazgi. Przeszklenie skrzydłowego reflektora oraz wspomniany wcześniej drugi wariant celownika montowanego na tablicy przyrządów pokładowych.
Całość prezentuje się naprawdę nieźle.
Maski
Niewielkich rozmiarów arkusik żółtego papieru samoprzylepnego zawiera maski przydatne zarówno przy malowaniu szklenia kabiny, jak i kół podwozia.
Co ciekawe, znajdziemy tu także pasy pilota, chociaż instrukcja się tym faktem zbytnio nie chwali. Domyślam się, że wykorzystać należy je w połączeniu z odpowiednimi elementami kalkomanii, co jest pomysłem ciekawym, chociaż nie jestem do końca przekonany czy dobrym.
Kalkomanie
Arkusz oznaczeń to, jak to zwykle u tego producenta bywa, efekt współpracy z firmą Techmod.
Co oznacza wydruk na wysokim poziomie i brak powodów do narzekania.
Całkiem dobrze prezentuje się tablica przyrządów pokładowych, którą otrzymujemy zdublowaną. Ot ukłon w stronę modelarzy którzy zakupili również „gołe” wypraski.
Arkusz oznaczeń uzupełnia jeszcze niewielka errata.
Zawiera ona poprawione pasy na usterzenie pionowe maszyny przedstawionej na „boxarcie”.
Instrukcja
Broszura zawierająca wskazówki na temat budowy modelu przedstawia typowy dla AH poziom. Czytelne i estetyczne rysunki montażowe okraszone tu i ówdzie dodatkowymi komentarzami.
Sugerowane farby zebrane w tabeli.
Kolorowe schematy malowań wraz ze wskazówkami dotyczącymi rozmieszczenia kalkomanii.
Czyli standard.
Cyfrowy bonus
W broszurce zawarto także link umożliwiający pobranie pliku STL z akcesoriami do samodzielnego druku 3D. Zawiera on tylną wręgę kabiny wraz z fotelem i pasami pilota, dwa rodzaje rur wydechowych, wyloty luf karabinów oraz dwie chłodnice: oleju i paliwa.
Oczywiście niezbędny w tym przypadku jest dostęp do drukarki 3D.
Malowania
Omawiany zestaw umożliwia wykonanie miniatury w jednym z trzech malowań, które tradycyjnie zostały zasygnalizowane na tylnej ściance pudełka.
Nakajima Ki-43 II Hayabusa, 59. Hiko-Sentai, 3. Chutai, Nowa Gwinea 1943-44 r.
Nakajima Ki-43 II Hayabusa, 54. Hiko-Sentai, 2. Chutai, pilot: kpt. Hisashi Koshiishi, Paramuszyr, Wyspy Kurylskie 1944 r.
Nakajima Ki-43 II Hayabusa, Hiko Dai 71. Sentai, samolot treningowy, lotnisko Hofu, Japonia, koniec 1944 r.
Oczywiście należy się tutaj duży minus dla producenta za brak polskiego malowania.
Podsumowanie
Nowa Hayabusa firmy Arma Hobby to solidna propozycja dla miłośników lotnictwa Kraju Kwitnącej Wiśni. Nie jest to może najlepszy model od tego producenta, chociaż niektóre elementy, takie jak cieniutki ogon, robią wrażenie. Z drugiej strony nierówności plastiku, widoczne szczególnie na dolnej powierzchni płata, dobitnie pokazują że nowa narzędziownia odpowiedzialna za produkcję form i proces wtrysku, ma nad czym pracować.
Sklejałbym.