Turecka powtórka
IBG Models nie spieszy się zbytnio z wydawaniem kolejnych miniatur samolotów z płatem Puławskiego. Temat daleki jest od wyczerpania, a już dostaliśmy raczej wątpliwą nowość- PZL P.24g w skali 1:72, po raz drugi. Tym razem w tureckim kubraczku. Przyjrzyjmy się mu bliżej.
„Nowość”
Raczej niezbyt entuzjastyczny wstęp pojawił się tu z dość prostej przyczyny- omawiany zestaw to dokładnie ten sam model, co wydany rok wcześniej „PZL P.24 in Greek service” (którego recenzję także można znaleźć na tej witrynie). To jest pod względem wyprasek, bo oczywiście arkusz oznaczeń dostajemy inny, adekwatny do tytułu widniejącego na pudełku.
Podążając śladami producenta postanowiłem również skorzystać z opracowanych wcześniej materiałów- stąd też część poniższego artykułu może wyglądać podejrzanie znajomo.
Pudło
Standardowe dla tego producenta, otwierane z góry pudełko (numer katalogowy 72525) o czerwonym obramowaniu, zdobi estetyczna ilustracja autorstwa Marcina Góreckiego.
W środku znajdziemy bogactwo ramek, znanych także z modeli „pe-jedenastek”. W sumie osiem z szarego plastiku oraz jedna przezroczysta.
Oprócz tego oczywiście kalkomania, mała blaszka fototrawiona z przezroczystą kliszą (także uniwersalne dla modeli P.11 i P.24) oraz instrukcja.
Ramki
Szybka lustracja wyprasek pozwala nam stwierdzić obecność ramki „Q”, zawierającej kadłub oraz parę innych elementów charakterystycznych dla odmiany „G” myśliwca P.24.
Oraz wywołujących silne uczucie déjà vu ramek znanych także z modeli P.11. Tj. „B”, na której znaleźć można koła.
„K” z mnogością przezroczystości.
„M” z trójłopatowym śmigłem oraz drugą parą kół, tym razem w owiewkach (których to nie użyjemy jednak podczas budowy wg instrukcji).
„N” z silnikiem (nadmiarowym w tym zestawie) i lotkami.
„U” z płatem w trzech częściach.
„V”, m.in. z zastrzałami, zarówno skrzydeł jak i podwozia.
„Z”, z bombkami.
I „Y”, której obecność jest dla mnie nadal zagadką (zupełnie jak we wcześniejszym, „greckim” wydaniu).
Dlaczego? Ponieważ nie udało mi się wydedukować jakaż to jej część ma zostać wykorzystana podczas budowy modelu. Wg instrukcji- żadna.
Bliżej
Inspekcję zacznijmy od kadłuba, który pokryty jest siatką dosyć cienkich, ale wyraźnych linii podziału blach. Do tego dochodzą inne, zarówno wklęsłe jak i wypukłe detale, a całość robi całkiem pozytywne pierwsze wrażenie.
Nawet lepsze niż grecki protoplasta- tym razem niechcianego otworu w ogonowej części nie znalazłem. Wygląda na to że niesforny wypychacz został przytemperowany.
Nitowania brak, są za to spinki blokujące panele dostępowe. Biegnące wzdłuż kadłuba listwy wzmacniające zaznaczono za pomocą zwykłych linii podziału, a tylna płoza odlana została razem z połówkami kadłuba.
Zaproponowano nam także część wewnętrznej struktury w okolicy kokpitu, którą to ślady po wypychaczach na szczęście omijają.
Nadal jednak występują lekkie nierówności poziomych wypukłości.
Tak jak i raczej dziwny brak konsekwencji producenta w kwestii chłodnic- w jedenastkach są osobnymi częściami, tutaj natomiast zintegrowano je z kadłubem.
Segment dolnej części kadłuba zawierający wyrzucany zbiornik paliwa został odwzorowany jako oddzielny element, ze slotami na wklejenie goleni podwozia. Uzyskanie poprawnej geometrii tego ostatniego spoczywa na modelarzu.
Okapotowanie silnika, w rezultacie zastosowania form suwakowych, stanowi jedną część.
Podwójna gwiazda silnika Gnome-Rhone składa się za to z dwóch podzespołów…
...uzupełnionych osłoną z „łezkowatymi” otworami zwróconymi w przeciwnym kierunku niż w oryginale...
...oraz kolektorem wydechowym, który w przeciwieństwie do tego z Kobuza, nie będzie się modelarzom śnił po nocach.
Pozostając w temacie zespołu napędowego pozostaje nam wspomnieć o podsilnikowym wlocie powietrza do gaźnika, którego w tym przypadku nie musimy przycinać.
Na tej samej ramce znajdziemy także elementy do wnętrza kokpitu. Podłogę.
Zagłówek i płaską tablice przyrządów bez jakichkolwiek zegarów.
Oraz wzmocnienie na którym opiera się rzeczona tablica. Które warto by odchudzić i pozbawić dwóch „zegarów” będących zdaje się odwzorowaniem wyposażenia do prób w locie z bułgarskiego P.24b.
Ostatnim elementem umieszczonym na omawianej ramce jest statecznik pionowy z delikatnym żłobkowaniem blach pokrycia i nitowaniem.
Pozostałe elementy znamy nie tylko z wcześniej wydanego „Greka”, ale i „jedenastek”. Skrzydła z delikatną fakturą robią bardzo pozytywne wrażenie.
Dolne powierzchnie płata prezentują się równie dobrze, z delikatnym żłobkowaniem i wystającymi listwami.
Owiewki wyrzutników łusek odlano razem ze skrzydłami, wszystkie identyczne (co jest poprawne). Wgłębienia imitujące L-kształtne otwory mogłyby mieć jednak wyraźniejsze krawędzie.
Lufy karabinów maszynowych zostały odlane razem z górną połówką płata. Ciekawe ile z nich wytrwa na swoim posterunku do końca budowy?
Temat uzbrojenia wyczerpują bomby, sztuk cztery.
Wszystkie powierzchnie sterowe samolotu zostały przygotowane jako oddzielne elementy. Lotki z drobnym żłobkowaniem i cienkimi krawędziami spływu.
Statecznik poziomy ze sterem wysokości.
Czy ster kierunku uzupełniający pokazany wcześniej statecznik pionowy.
Niezbędnym uzupełnieniem kokpitu jest oględnie mówiąc niezachwycający fotel pilota, w bezpośrednim sąsiedztwie którego na ramce rezyduje drążek sterowy...
...oraz zastrzały podwozia głównego.
Zastrzały płata natomiast rozrzucono pomiędzy dwoma ramkami.
Trójłopatowe śmigło zostało odlane razem z kołpakiem, co skutkuje koniecznością usunięcia nadmiaru plastiku u podstaw łopat.
Zestaw zawiera dwie wersje kół podwozia głównego. Mamy nieosłonięte.
Oraz koła w owiewkach wykonane jako jeden element.
Tych ostatnich na szczęście nie wykorzystamy budując „Turka”.
„Szkło”
Dołączona ramka przezroczysta to stały składnik zestawów P.11/P.24 od IBG. Jest uniwersalna i zawiera elementy dla kilku wersji, takie jak wiatrochron w kilku odmianach, czy osłona dla omawianej tutaj miniatury. Ucieszy to zapewne modelarzy, którzy lubią jak im po budowie zostaje jakiś „bonus”.
Mniej radosny jest natomiast fakt, że oszklenie nadal stanowi słaby punkt modeli IBG i jest według mnie stanowczo za grube.
Co prawda zestaw zawiera elementy fototrawione i kliszę, które umożliwiają budowę oszklenia kabiny w bardziej atrakcyjnej wizualnie formie, ale jednak nie każdy będzie chciał z tej opcji skorzystać. A jak już przy blachach jesteśmy...
Elementy fototrawione
Niezbyt dużych rozmiarów blaszka także jest elementem uniwersalnym, stąd też mnogość celowników czy ram wiatrochronu. Całość wykonana na bardzo dobrym poziomie, niewątpliwie jest mile widzianym dodatkiem.
Blaszkę uzupełnia przezroczysta klisza, również uniwersalna, zawierająca tylko i wyłącznie elementy do wykonania bardziej realistycznego oszklenia.
IBG uporczywie pomija w blaszkach tablice przyrządów pokładowych, dostarczając w modelu tylko płaski element plastikowy i kalkomanię, co nie jest wg mnie najlepszym rozwiązaniem.
Kalkomanie
Arkusz oznaczeń wydrukowany został przez rodzimy Techmod i stanowi jedyną prawdziwie nową część omawianego zestawu.
Znajdziemy na nim mi. in. wspomnianą tablicę przyrządów pokładowych, czy kolorowe końcówki łopat śmigła.
Uwagę zwracają dwie wersje loga firmy KTF- czerwone i czarne. Wg ustaleń producenta modelu było ono czerwone, ale jak ktoś się nie zgadza- droga wolna.
Ilość numerów bocznych zdradza iż do wyboru mamy więcej malowań niż dwa przedstawione na rzutach bocznych umieszczonych na pudełku. Ale do tego jeszcze wrócimy.
Czerwone pasy boczne dla wersji „boxartowej” także znalazły się na arkuszu.
Miłym akcentem jest przygotowanie oznaczeń na ster kierunku w dwóch wersjach, także dla tych co wolą czerwone tło namalować.
Całość sprawia naprawdę dobre pierwsze wrażenie. Próżno szukać przesunięć kolorów czy innych błędów druku.
Instrukcja montażu...
Broszura przygotowana została na typowym dla tego producenta poziomie. Kredowy papier, kolor, wyraźne rysunki.
Etap montażu kół podwozia został zaktualizowany względem „Greka” i nie wspomina już o opcji użycia kół w owiewkach. Te jednak i tak pojawiają się na następnych rysunkach (wraz z przyciętym wlotem powietrza). Ot przeoczenie.
...i malowania
Producent zgodnie z tytułem zestawu zaproponował nam same tureckie maszyny, przedstawione w instrukcji na kolorowych rzutach wyjaśniających także sposób rozmieszczenia kalkomanii.
Podobnie jak w poprzednich modelach P.11, zestawienie sugerowanych farb w formie tabeli zawiera odniesienia do pięciu popularnych palet modelarskich (Vallejo, Hataka, Life Color, Mr. Hobby, AK Interactive), co w dobie producentów usilnie promujących jedną, mniej lub bardziej powiązaną ze sobą markę, zasługuje na pochwałę.
2x24, czyli ile?
Na pierwszy rzut oka zestaw pozwala nam na zbudowanie P.24 w jednej z dwóch wersji malowania. Mamy wyróżniającą się czerwonymi pasami maszynę o numerze bocznym 2136, przedstawioną na ilustracji pudełkowej. Wg instrukcji jest to P.24c, służący jako prototyp dla produkcji seryjnej P.24g.
Druga opcja to samolot w bardziej standardowym tureckim malowaniu, o numerze 2140.
Ale to nie wszystko. Dodatkowe numery umieszczone na arkuszu kalkomanii pozwalają wykonać także maszyny o numerach 2138, 2139 i 2141. Tak więc wybór jest dość szeroki, chociaż nie pod względem kolorystyki. To już jednak wina tematu.
Podsumowanie
Cóż, omawiany zestaw to w znacznym stopniu odgrzewany kotlet, jednak w nowym przebraniu wygląda dalej całkiem smakowicie. Tym bardziej że budując „Turka” nie trzeba używać tych okropnych kół w owiewkach. Miło byłoby jednak zobaczyć w końcu także inne wersje P.24.