Trochę większa jedenastka

Recenzja zestawu Arma Hobby

PZL P.11c to ostatnimi czasy nadspodziewanie popularny temat, biorąc pod uwagę ilość nowo opracowanych modeli. Tym razem wzięła się za niego Arma Hobby, która nową wtryskową „jedenastką” postanowiła zadebiutować w skali 1:48. Jak wyszło? Zobaczmy.

Uwaga

Niniejszy artykuł powstał w oparciu o egzemplarz modelu dostarczony przez producenta – firmę Arma Hobby, za co w tym miejscu serdecznie dziękuję.

Pudło

Model zapakowany został w otwierane z boku pudełko, front którego zdobi ilustracja autorstwa Piotra Forkasiewicza. Bardzo ładna zresztą.

W środku całość wzmocniona została tekturową wkładką, która to dopiero mieści wszystkie elementy zestawu. Bez obaw można więc model odłożyć do składziku i przykryć kolejnymi pudłami „do zrobienia”. Na lata.

Wcześniej oczywiście dokładnie macając zawartość: jedną ramkę wtryskową z jasnoszarego plastiku, wtryskowy przezroczysty wiatrochron, małą blaszkę fototrawioną, podobnych rozmiarów arkusik masek, kalkomanie oraz instrukcję montażu z dołączoną erratą.

Jak widać mamy więc do czynienia z edycją „Expert”, ubogaconą blaszkowo-naklejkowymi dodatkami. Przyjrzyjmy się bliżej poszczególnym elementom składowym, zaczynając oczywiście od części plastikowych.

Wypraska, sztuk 1

Wszystkie elementy plastikowe (prócz wiatrochronu rzecz jasna) upchane zostały na jednej ramce wtryskowej. Modelarzy bardziej sceptycznie nastawionych do produktów AH zapewne ucieszy powrót starego znajomego – niewielkich zapadnięć tworzywa, które zaobserwować można na niektórych elementach. Bo o jednej, niewielkiej nadlewce to w zasadzie szkoda wspominać.

Połówki kadłuba poznaczone zostały dosyć cienkimi, wgłębnymi liniami podziału. Z pewnymi, co ciekawe niesymetrycznie rozłożonymi, brakami (o czym lojalnie informuje dołączona do instrukcji errata), którym na szczęście dość łatwo zaradzić. Sytuacja tyleż kuriozalna, co ciekawa. Bo o ile jeszcze rozumiem brak linii na lewej połówce kadłuba (pionowa, tuż przed schowkiem na apteczkę), która została przeoczona już na etapie projektu – co stało się z tą na prawej połówce (krótka, pionowa, tuż za slotem na płat), która na opublikowanych renderach przedprodukcyjnych widniała?

Oprócz wgłębień, na kadłubie znaleźć można także trochę detali wypukłych, w postaci zawiasów paneli czy spinek. Ale tylko trochę – o pełnym nitowaniu można zapomnieć.

Wypukłe listwy wzmacniające tył kadłuba padły ofiarą uproszczeń i zaznaczone zostały tylko wgłębnymi liniami podziału. Trochę szkoda.

Rozczarowywać mogą także wgłębienia w przedniej części kadłuba, imitujące otwory znajdujące się tam w rzeczywistym samolocie. I to nie dlatego, że są tylko wgłębieniami, a z powodu swojego kształtu. W rzeczywistości są one zbliżone do litery „D” i takie też widniały na opublikowanych przez producenta renderach. W modelu natomiast z jakiegoś powodu wgłębienia stały się zdecydowanie bardziej owalne.

Wewnątrz delikatnie zaznaczone zostały detale półskorupowej konstrukcji kadłuba.

Wypychacze na szczęście rozmieszczono tak, iż zostawione przez nie ślady nie sieją wśród nich spustoszenia.

Fragmenty kratownicy kadłuba widoczne w kabinie odwzorowano od razu z niektórymi detalami wyposażenia.

Niestety prócz nich można tu znaleźć także niewielkie zapadnięcia tworzywa.

Inne elementy wyposażenia będziemy musieli zamontować już sami. Zarówno te drobne, jak tablica rozdzielacza instalacji tlenowej (nr 17).

Jak i te większe. Takie jak np. butla instalacji tlenowej pilota.

Czy rozrusznik („Viet”).

Do tego dochodzą oczywiście kadłubowe karabiny maszynowe z przyciętymi lufami (w kadłubowych wnękach nie ma otworu – osobno wklejamy wystające na zewnątrz fragmenty luf). Uwaga na kołki montażowe przy wycinaniu z ramki!

Części kratownicy sklejamy z podłogą.

Wyposażoną wcześniej w pedały orczyka

Drążek sterowy.

Podstawę fotela.

I oczywiście także sam fotel. Z dość niewygodnie wyglądającymi wypukłościami na siedzisku.

Do tego jeszcze zagłówek, który należy lekko zeszlifować (patrz errata) i całość można zapakować do kadłuba.

Nie zapominając oczywiście o tablicy przyrządów pokładowych.

Czy raczej łatwych do przeoczenia detalach naciągów podwozia (części 59).

Zbiornik paliwa, a raczej jego dolna część, odwzorowany został jako oddzielny element, wklejany w odpowiednie miejsce na spodzie kadłuba. Obok niego na ramce znajdują się wspomniane wcześniej zewnętrzne partie luf kadłubowych karabinów.

Zespół napędowy oczywiście został opracowany bardziej szczegółowo niż miało to miejsce w modelu 1:72 tego samego producenta. Mamy podstawę.

Na której montujemy tylną część osłony karteru.

Kolektor ssący.

I oczywiście sam silnik.

Który przykryty zostanie, przynajmniej częściowo, przednią częścią osłony karteru. Trochę rozczarowującą za sprawą zaślepionych otworów. Przy okazji można zaobserwować jedyną nadlewkę tworzywa jaką udało mi się znaleźć w tym zestawie.

Cały zespół natomiast zamkniemy w dwuczęściowym okapotowaniu.

Uzupełnionym pierścieniem Townenda.

Jednoczęściowe dwułopatowe śmigło...

...osadzimy w dwuczęściowym kołpaku (numery 29 i 31). Przy okazji uwadze polecam lufy skrzydłowych karabinów – części numer 52 i domagające się nawiercenia wloty powietrza nr 23 i 24.

Kadłubowe wgłębienie na chłodnicę oleju znajduje się w bardziej poprawnym miejscu niż miało to miejsce w mniejszym modelu. Natomiast sama chłodnica jest oczywiście dość uproszczona, ze względu na technologię wykonania. Wydrążenie tyłu dość grubego w sumie elementu zapobiegło powstaniu zapadnięć tworzywa.

Te ostatnie zaobserwować można za to na wspornikach podwozia głównego.

Na których osadzimy koła, odwzorowane z delikatnym ugięciem opon.

Wewnętrzną część felg z bębnami hamulcowymi zaprojektowano jako oddzielny element.

Temat podwozia wyczerpuje płoza ogonowa.

Na wspornikach skrzydeł zapadlisk tworzywa nie stwierdziłem.

Na przedniej parze zaobserwować można za to delikatne, wypukłe detale.

Sloty na rzeczone wsporniki znajdziemy na dolnej powierzchni płata. Pokrytej delikatnym żłobkowaniem, z wystającymi listwami i kroplowymi osłonami wyrzutników łusek.

Do tych ostatnich zamontować możemy od jakiegoś czasu niezbędny element każdego modelu pe-jedenastki, czyli tzw. „fajki”.

Żłobkowanie znajdziemy także na górnej powierzchni skrzydeł, poznaczonej siatką wklęsłych linii podziału blach, co nie każdemu może się podobać (tym bardziej że na lotkach mamy małą prezentację jak by to mogło wyglądać bez nich). Zaryzykuję stwierdzenie, że niezbyt subtelny popychacz lotki nie będzie się za to podobał nikomu.

Entuzjazmu zapewne nie wzbudzą też kolejne brakujące linie podziału, znowu niesymetrycznie. Zarówno na dolnej powierzchni płata.

Jak i górnej. Przy okazji zwracam uwagę na schodkowanie żłobkowania przy załamaniu skrzydło-centropłat.

Pokrycie statecznika poziomego, zaprojektowanego jako całość ze sterem wysokości, odwzorowano analogicznie jak w przypadku płata. Arma Hobby ustrzegła się błędu z 1:72 i środkowy panel poszycia tym razem nie jest gładki. Tylko dlaczego żłobkowanie na nim wygląda lekko inaczej? Podobną różnicę można dostrzec zresztą także na górnej powierzchni skrzydeł.

Statecznik pionowy również stanowi całość z odpowiadającym mu sterem. Krawędź spływu tego ostatniego (steru wysokości zresztą też) nie jest jakoś okropnie gruba, ale pewnie nie wszystkich zadowoli.

Jak widać żadne powierzchnie sterowe w modelu nie zostały zaprojektowane jako oddzielne.

Element przezroczysty

Model Army bez wątpienia można nazwać jednoramkowym – dołączony pojedynczy element przezroczysty, zresztą o całkiem niezłej przejrzystości, tego nie zmienia.

Ściany wiatrochronu, bo o nim oczywiście mowa, nie należą do najcieńszych. Tragedii jednak nie ma. Tym bardziej gdy bliżej przyjrzymy się tylnej, siłą rzeczy mocno eksponowanej w gotowym modelu, krawędzi z wystającym cienkim obrzeżem.

Bardziej spostrzegawczy czytelnicy mogą przy okazji zauważyć, że rysownik sylwetek barwnych użytych w instrukcji, które stanowią tło powyższych zdjęć, popełnił błąd rysując podskrzydłowe, kroplowe osłony wyrzutników łusek jako symetryczne (w plastiku są na szczęście odwzorowane poprawnie).

Elementy fototrawione

Malutka blaszka zawiera parę dodatkowych detali, zarówno nieobecnych w plastiku (np. celownik), jak i usprawnień tych istniejących (np. lufy kadłubowych karabinów). Raczej zbędne są obecne tutaj uchwyty montowane na kadłubie pod wiatrochronem, których to co prawda w plastiku nie uświadczymy, ale te metalowe tak średnio się nadają, gdyż są po prostu zbyt płaskie.

Nie znajdziemy za to na blaszce tablicy przyrządów pokładowych – producent tym razem optuje za wykorzystaniem dwuczęściowej kalkomanii i elementu plastikowego.

Maski

Równie niewielki jest dołączony arkusz masek, zawierający nalepki mające ułatwić malowanie kół podwozia głównego oraz ram wiatrochronu.

Na tym kończą się „eksperckie” dodatki.

Kalkomanie

Arkusz wydrukowany przez rodzimy Techmod zawiera oznaczenia dla czterech maszyn.

Przy czym dla samolotu 8.139 otrzymujemy dwa warianty oznakowania.

Uwagę zwraca godło i numer „jedenastki” ze 112 Eskadry Myśliwskiej, wydrukowane z użyciem koloru srebrnego.

Oprócz oznaczeń na arkuszu znajdziemy również tablicę przyrządów pokładowych przygotowaną w dwóch częściach.

Nie znajdziemy za to przesunięć kolorów, czy innych błędów druku.

Instrukcja

Broszura mająca nas bezboleśnie przeprowadzić przez proces budowy prezentuje się typowo dla tego producenta – czytelne rysunki, kolor, wyraźnie zaznaczone użycie elementów fototrawionych. Niestety pomimo zwiększenia formatu do A4, jest trochę tłoczno i lekko chaotycznie, szczególnie na etapie budowy wnętrza kabiny.

Tabelka z sugerowanymi kolorami uwzględnia siedmiu producentów popularnych farb modelarskich.

Warianty malowań dostępne w zestawie ukazano na kolorowych rzutach, zawierających także informacje na temat rozmieszczenia kalkomanii.

Do zestawu dołączona została errata, która odnosi się nie tylko do błędów w instrukcji, ale i w samych wypraskach (konieczność lekkiego zeszlifowania zagłówka czy uzupełnienia zagubionych linii podziału blach na kadłubie).

Swoją drogą debiutancki wtryskowy model Army w 1:72 – TS-11 Iskra (którego recenzję także można znaleźć na tej witrynie), również miał brakujące linie podziałowe i dołączoną erratę. Czyżby nowa świecka tradycja?

Malowania

Jak już zostało wcześniej wspomniane, zawarte w zestawie oznaczenia pozwalają na wykonanie jednej z czterech maszyn. Mamy do dyspozycji samolot Tadeusza Sawicza ze 1114 Eskadry Myśliwskiej.

Wariant malowania zestawu (za Arma Hobby)

„2” Wacława Łapkowskiego ze 112 Eskadry Myśliwskiej.

Wariant malowania zestawu (za Arma Hobby)

„Łaciatą trójkę” w eksperymentalnym kamuflażu.

Wariant malowania zestawu (za Arma Hobby)

Oraz poewakuacyjną maszynę w rumuńskim mundurku, pozbawioną uzbrojenia.

Wariant malowania zestawu (za Arma Hobby)

Bonusem jest możliwość wykonania pierwszej wymienionej jedenastki we wcześniejszej wersji malowania i oznakowania.

Podsumowanie

Wypadałoby wreszcie odpowiedzieć na pytanie zawarte we wstępie. Otóż moim zdaniem wyszło całkiem dobrze, aczkolwiek bez szału. Co prawda nie powtórzono błędów ze skali 1:72, ale za to pojawiły się nowe, dosyć... oryginalne. Niektóre zastosowane uproszczenia i konwencje też mogą się nie wszystkim podobać. Co nie zmienia faktu że otrzymaliśmy ładnie opracowany zestaw, z subtelnymi detalami cieszącymi oko, który skusi zapewne niejednego modelarza, niekoniecznie „mniej wymagającego”.

Na koniec chciałem jednak wspomnieć jeszcze o największej wadzie omawianego modelu. Jako zagorzały „siedemdwójkowiec” kategorycznie stwierdzam, iż jest on zwyczajnie za duży.

MMXXI
Pokrewne tematy:
Wszelkie zdjęcia/rysunki ilustrujące powyższy artykuł, jeżeli tylko nie zaznaczono inaczej, zostały wykonane i/lub nalezą do autora wpisu. Wszystkie użyte na niniejszej stronie znaki i nazwy firmowe lub towarowe należą i/lub są zastrzeżone przez ich właścicieli i zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych. Jeżeli jakieś treści zawarte w powyższym artykule naruszają Twoje prawa, skontaktuj się z właścicielem witryny (formularz dostępny w zakładce "autor").