Morski Huragan
Był Hurricane Mk.I, IIb, IIc, ale jak na razie Arma Hobby nie uraczyła nas morską odmianą garbatego myśliwca w skali 1:72. Pewną namiastką jest wydany już jakiś czas temu zestaw zatytułowany „Hurricane Mk I Navy Colours”, któremu postanowiłem przyjrzeć się bliżej.
Pudło
Zestaw o numerze katalogowym 70022 zapakowany został w standardowe, otwierane z boku pudełko, z przyjemną dla oka oszczędną ilustracją tytułową.
W środku znajdziemy jedną (chociaż podzieloną na dwie części) wypraskę z jasnoszarego plastiku, jedną przezroczystą, arkusz kalkomanii oraz oczywiście instrukcję.
Podstawowe elementy plastikowe znane z wcześniej wypuszczonego zestawu serii „Expert”, którego to swego czasu także tutaj omawiałem (patrz recenzja). Skutek uboczny – możliwe małe déjà vu podczas dalszej lektury.
Plastik
Kadłub został podzielony tradycyjnie na połówki, z subtelnie odwzorowanymi sekcjami pokrycia płóciennego i całkiem delikatnymi liniami podziału.
Tu i ówdzie (np. na obniżonej części garba za fotelem pilota) dostrzec można lekkie ślady frezowania formy, nieobecne w nowszych modelach tego producenta.
Jak widać projektant zestawu postawił na całkowicie oddzielny statecznik pionowy, który wraz ze sterem kierunku o delikatnie odwzorowanym ugięciu poszycia znajdziemy na odciętej części wypraski.
Statecznik poziomy natomiast został opracowany jako jeden element, z oddzielonymi powierzchniami sterowymi. Przy okazji na zdjęciu możemy zobaczyć także rury wydechowe silnika, moim zdaniem element wyglądający dość słabo (końcówki oczywiście są pełne).
Płat podzielony został na dwie główne sekcje. Powierzchnie górne połączone mostkiem stanowiącym podstawę podłogi kabiny i jednocześnie sufit wnęki podwozia głównego.
Oraz część spodnią z adekwatnym wycięciem na wspomnianą wnękę. W obu przypadkach otrzymujemy elementy poznaczone zarówno wypukłymi jak i wklęsłymi detalami, a powierzchnie sterowe zostały zasygnalizowane większą grubością linii podziałowych (chociaż troszkę niekonsekwentnie). Warto jeszcze dodać, iż krawędzie spływu skrzydeł są naprawdę cienkie.
Wspomniana wyżej wnęka podwozia głównego składa się z sufitu (blaszki z dodatkowymi detalami, znanej z wersji „Expert”, tutaj oczywiście nie uświadczymy).
Do tego oddzielnie zaprojektowane ściany.
Poskładanie zaś całości ułatwi wewnętrzna część dolnej powierzchni skrzydeł.
Dobre wrażenie sprawiają także koła podwozia głównego, całkiem ładne jak na plastik.
Na których można dopatrzyć się napisu „DUNLOP” po obu stronach.
Pokrywy wnęk też prezentują się raczej znośnie, choć to wiadomo – z plastiku odpowiednio cienkie nigdy nie będą.
Wygląda to wszystko całkiem w porządku i tylko szkoda że tak często napotykamy zapadnięcia tworzywa. Ot np. na takim detalu – butla wklejana we wnękę podwozia głównego.
Na przedostatnim zdjęciu mignęły także podstawy śmigieł, w które wklejamy łopaty (dwie wersje), zaprojektowane jako pojedyncze elementy. Ich prawidłowe usytuowanie zapewnione zostało za pomocą kołków ustalających.
Śmigło możemy przykryć jednym z trzech kołpaków. Otrzymujemy bowiem możliwość wykonania zarówno śmigła de Havilland jak i Rotol, przy czym to ostatnie także z kołpakiem zaadaptowanym ze Spitfire’a.
Tuż obok łopat na wyprasce znajdziemy chłodnicę, która z jednej strony cieszy.
Z drugiej lekko rozczarowuje zapadnięciem tworzywa.
Osoby o bardziej przekornym usposobieniu, mogą zbudować miniaturę wersji tropikalnej. A co.
Wnętrze kabiny pilota jest dość bogato „zdetalowane”. Co nieco znajdziemy już wewnątrz połówek kadłuba.
Elementy kratownicy, pomimo że wtryskowe, nie wyglądają źle.
Podłoga oraz tylna ściana kokpitu wraz z opancerzeniem zresztą też.
Fotel znajdziemy na „małej ramce” i jak na wtrysk jest nawet całkiem znośny.
Tablica przyrządów pokładowych natomiast to niestety kolejna część zniekształcona zapadnięciem tworzywa.
Pedały orczyka za to odlane są dobrze – ale plastikowe zawsze będą wyglądać zbyt topornie w tej skali.
Przy okazji zwracam uwagę na oddzielny ster wysokości, o którym wspominałem gdzieś na początku tego omówienia.
„Szkło” bis
Wszystkie dostępne obecnie w sklepach (o ile nie trafi nam się jakiś magazynowy leżak) małe Hurricane’y od Army zawierają nową, lekko poprawioną ramkę przezroczystą – rezultat uszkodzenia oryginalnej formy i konieczności opracowania nowej.
Korzystając z okazji odchudzono trochę oszklenie kabiny, które było moim zdaniem najsłabszym punktem dotychczas wydanych zestawów z garbatym myśliwcem. Nadal nie jest to światowa czołówka, ale poprawę widać gołym okiem. Zarówno pod względem grubości elementów jak i ich przejrzystości.
Niestety obecność „lepszego szkła” nie jest w żaden sposób sygnalizowana na pudełku. Nie ma to co prawda większego znaczenia przy nabywaniu zestawów ze „świeżych rzutów”, ale spoglądając na oferty w obiegu wtórnym warto o tym pamiętać.
Kalkomanie
Za druk oznaczeń dołączonych do zestawu odpowiadał rodzimy Techmod. Arkusz o raczej przeciętnych rozmiarach robi bardzo dobre pierwsze wrażenie.
Uporczywe wpatrywanie się w szczegóły nie ujawnia przesunięć kolorów, czy innych błędów druku.
Napisom eksploatacyjnym także trudno cokolwiek zarzucić – bez problemu da się je odczytać.
Obecne na arkuszu żółte końcówki łopat śmigła czy pasy pilota zdają się być w tej edycji całkiem racjonalnym dodatkiem – początkujący modelarze mogą docenić takie ułatwienie.
Instrukcja
Arma Hobby przyzwyczaiła już nas do estetycznych i czytelnych broszurek przeprowadzających przez proces budowy. Nie inaczej jest i tym razem.
Lista sugerowanych farb zawiera wskazania tylko z jednej palety modelarskiej, tj. firmy Hataka. Niefajny zwyczaj, z którego na szczęście Arma już zrezygnowała.
Co tymi farbami możemy wymalować przedstawiono zaś tradycyjnie na kolorowych rzutach, zawierających także informacje na temat rozmieszczenia kalkomanii.
Można na nich też zauważyć, że jedna z proponowanych maszyn wyróżnia się innym typem śmigła, o czym najwyraźniej zapomniano wspomnieć we wskazówkach montażowych.
Malowania
Zgodnie z tytułem zestawu otrzymujemy oznaczenia do wykonania jednego z trzech Hurricane’ów o mniej lub bardziej morskim charakterze. Możemy wykonać maszynę W-2D z 760 Dywizjonu FAA, wyróżniającą się okapotowaniem silnika „nie od kompletu”.
Inny, mocno zużyty egzemplarz o tym samym pochodzeniu i oznaczeniu W-8E.
Oraz rodzynka w dwójnasób – Sea Hurricane’a Mk.Ia z szachownicą, przekazanego po zakończeniu służby na statku CAM do 318 Dywizjonu PSP.
Moim zdaniem dosyć ciekawie jak na tak ograniczony temat. Do tego wiadomo – plus za polskie malowanie.
Podsumowanie
Nie ma co ukrywać – omawiany zestaw odstaje lekko na minus od nowszych propozycji firmy Arma Hobby. Szczególnie w edycji „bezdodatkowej”, w której z pewnymi niedoróbkami (tablica przyrządów pokładowych, chłodnica...) musimy poradzić sobie sami.
Niemniej jednak jest to moim zdaniem całkiem fajna baza do budowy małego, nieszablonowego Hurricane’a w mojej ulubionej skali.